Menu

niedziela, 31 maja 2015

Wspomnienie jedenaste

Kawiarnia "Lilia" mieści się około sto metrów od liceum, w centrum. Wyróżnia się swoimi ciepłymi kolorami na tle szarych budynków. Ma przestronny taras, na którym można usiąść i obserwować spieszących się przechodniów lub zwiedzających turystów w akompaniamencie spokojnej muzyki. Dodatkiem do całości jest deser lodowy lub mrożone picie.
To właśnie tam kierujemy się z Andreasem pierwszego dnia po jego wyjściu ze szpitala. Sam polecił mi ją mówiąc, że często tam chodziliśmy. Ma rację. Gdy ukazuje nam się zarys kawiarni, czuję, że już tu byłam. Im bardziej się zbliżamy, tym więcej mi się przypomina. Wnętrze, jego wystrój, menu, które zwykle wybieraliśmy i wiele innych szczegółów.
Więc po wejściu do lokalu, od razu szukam naszego stolika. Mieści się on w głębi, na uboczu. Otaczają go rośliny, które zwisają z półek usytułowanych nad nami. Jest to przytulne miejsce, więc nie dziwię się, że to właśnie je wybraliśmy.
Jest na szczęście wolne, więc oboje tam siadamy. Od razu bierzemy do rąk menu i je przeglądamy. Jednak wiem, że wcale nie czyta tego, co jest napisane, podobnie jak ja. Przesuwa wzrokiem po obrazkach, a gdy je już obejrzy, przerzuca stronę. Uśmiecham się zza karty, bo robię identycznie.
I kiedy kelnerka przychodzi odebrać zamówienie, zgodnie mówimy:
- Czekoladowe lody.
Oczywiście dbamy o dietę Wellingera, żeby nie był za ciężki, gdy będzie narażać swoje życie z dwiema deskami. Jednak od czasu do czasu coś takiego nie zaszkodzi nikomu.
Gdy kelnerka odchodzi, siadam wygodnie na krzesełku i wyciągam przed siebie nogi, które napotykają Andreasowe stopy. Jednak zdaje się tego nie zauważać, bo wpatruje się zamyślony w stolik.
Pstrykam palcami i wołam:
- Andreas, zaraz masz start!
Wyrywa się z transu i patrzy na mnie zaskoczony, szybko mrugając oczami.
- Co?
- Schuster.
Trochę mnie zaznajomił blondyn z jego skocznym światem. Wiem przez to, że przyjaźni się ze szczerzącym się ciągle Krausem*, z pechowym Piątkiem** i przyjacielskim Freundem***. A więcej jego grzechów nie pamiętam.
- Gdzie? - pyta Welli, rozglądając się na boki. Gdy nie zauważa go, patrzy na mnie z wyrzutem. - Nie ma go.
- Myślisz, że przyjechałby specjalnie dla ciebie, abyś wrócił do rzeczywistości? - milczy, ale się uśmiecha. Zmieniam temat. - O czym myślałeś?
- O niczym specjalnym. Wspomnienia. - odpowiada, w tym samym czasie, gdy z naszymi lodami idzie inna kelnerka. Porusza przy tym mocno biodrami, jakby na pokaz.
I mam rację. Gdy widzi Andreasa, stawia tacę na sąsiednim stoliku i staje do mnie plecami, a przodem do skoczka.
- Jejku, Andi, co ci się stało? - pyta z przesadzonym zmartwieniem, widząc jego rękę w gipsie. - Kiedy to się stało? Czemu mi nic nie powiedziałeś? Nawet żadnej wiadomości nie dostałam!
Blondynka jest na oko w naszym wieku, ale rzuca się w oczy. Ma kilo tapety na twarzy, króciutką koszulkę, ukazującą jej brzuch i piersi. Aż się dziwię, że nie ma na którejś części ciała napisanie "Do recyklingu", bo z plastikiem się tak robi, czyż nie?
- Wypadek. - Wellinger wzrusza ramionami.
- Musi cię boleć. - oznajmia i dodaje jakby dla wyjaśnienia. - No ręka, w sensie.
Myślałam, że dłoń. Albo zaraz będzie, bo działa mi swoją głupotą na nerwy. Normalnie prosto z kawałów się urwała.
- Nie jest tak źle. - odpowiada niewzruszony Andreas i oboje patrzą na gips.
Patrzę tęsknie na puchar lodów czekoladowego smaku, które z każdą sekundą tracą swoją lodową egzystencję i przybierają stan ciekły. Znacząco chrząkam, aby dziewucha się ogarnęła i dała mi te lody. Potem może sobie gadać dalej, albo najlepiej wrócić do swoich obowiązków.
Oboje patrzą na mnie. Wellinger z rozbawieniem, blondynka ze zdziwieniem, jakby dopiero teraz mnie zauważyła, ale szybko jej spojrzenie staje się piorunujące. Odwzajemniam wzrok i chłodno oznajmiam:
- Czekam na moje lody, bo z tego co wiem to chyba jest to twoja praca. - dziewczyna prostuje się i powoli sięga po nie. - I zamawiałam mrożone lody, nie roztopione. Więc z łaski swojej, możesz je szybciej podać, bo chyba nie chcesz mojej rozmowy z kierownikiem. - dodaję podobnym tonem, a widząc jej zdezorientowany wzrok wiem, że osiągnęłam swoje. Dopiero po chwili chwyta oba pucharki, stawia je i odchodzi, patrząc na Andiego, który zasłania usta dłońmi, aby się nie roześmiać.
Gdy znika nam z pola widzenia, wybucha śmiechem, a słychać go na całej ulicy, jak sądzę, więc zapewne i blondyna go słyszy.
- To...było...dobre. - mówi, łapiąc się ręką za brzuch, ale ciągle się śmiejąc. Chyba ma głupawkę, więc czekam aż mu przejdzie. W tym czasie biorę się za lody. - Jesteś cholerną zazdrośnicą, Caroline!
Przerywam jedzenie lodów.
- Co ty bredzisz, Wellinger? - pytam z oburzeniem, pochylając się nad stołem. Bluzka prawie dotyka lodów, ale mało mnie to obchodzi.
- Jesteś zazdrosna.
- Nie jestem. Niby o co?
- Nie o co, ale o kogo. O mnie. Widziałem, jak patrzyłaś na Andreę.
- Świetny dobór imion. Andreas i Andrea - imiona do siebie pasują, więc blondyna myślała, że reszta też pasuje. - mówię z sarkazmem, wracając do jedzenia. Bierze ze mnie przykład.
Przez to, że ma rękę w gipsie, może jeść lody tylko jedną ręką. Dlatego gdy próbuje wziąć porcję, ślizga mu się miska. Wygląda to komicznie, widząc dodatkową zaciętą minę blondyna.
A gdy pytam:
- Pomóc ci?
Oczywiście odpowiada:
- Nie.
Na prawdę nie rozumiem tej całej jego dumy. Jest na razie niepełnosprawny, a takim się pomaga.
Dlatego przysuwam się do niego i biorę do rąk pucharek. Nie stawia oporu, jakby był już zrezygnowany. Biorę do ręki łyżeczkę i karmię go jak małe dziecko. Jest to o tyle śmieszne, bo Welli zachowuje się jak małe dziecko, które nie umie jeszcze do końca mówić, wołając:
- Amam!
Śmieję się i zatykam mu usta lodami. Gdy to nie skutkuje, odkładam lody i mówię:
- Przestań z siebie robić debila.
Andreas się smuci, ale po chwili kiwa twierdząco głową.
- Przestanę, jak powiesz, że jesteś o mnie zazdrosna.
- Nie.
- Dobra. - odpowiada i zaczyna wyć, udając płacz. Patrzę na kelnerki, które patrzą na nas z naganą.
- Przestań, Wellinger! - krzyczę pomiędzy jego zawodzeniem.
- Nie! - i dalej wyje.
- Dobra! Jestem o ciebie zazdrosna!
Momentalnie przerywa.
- "Cholernie zazdrosna", powiedz.
- Nie.
- To znowu zacznę płakać.
- Nie szantażuj mnie, Wellinger.
- Zaraz zacznę znowu. - nabiera powietrza do ust.
- Cholernie zazdrosna! - daję za wygraną, choć mam ochotę mu przywalić.
Spogląda na mnie z chytrym uśmieszkiem, bo wie, że wygrał. Krzyżuję ręcę na piersi, odwzajemniając spojrzenie. Andreas pochyla się tak, że niemal stykamy się czołami. Zdrową ręką opiera się o stolik.
- Tak trudno? - pyta, co mnie jeszcze bardziej irytuje.
- Nie lubię kłamać.
- Czyżby? - unosi brew, patrząc na mnie z powątpieniem. Kiwam głową twierdząco, a wtedy odsuwa się trochę ode mnie, ale nadal jest dość blisko mnie. - W takim razie nie masz nic przeciwko jak pocałuję Andreę, bo tego właśnie oczekuje, stojąc niedaleko nas? - upewnia się Wellinger, kiwając lekko głową w kierunku blondynki.
Rzeczywiście stoi i gapi się centralnie na nas. Gdy ją po raz kolejny widzę, humor mi się pogarsza. Przecież nie ma u Andreasa szans. Ale on powiedział, że ją pocałuje, więc zrobi to. Nie mogę do tego dopuścić. Aby ten plastik miał coś czego ja nie mam.
Uśmiecham się chytrze do niej i przystępuję do działania, nie bardzo wiedząc, co robię.
- Nie mam, bo tego nie zrobisz. - łapię go za koszulkę, przyciągam go do siebie i całuję go.
Jest zaskoczony i na początku siedzi nieruchomo, ale z każdą sekundą się rozluźnia. Dłoń wsuwa w moje włosy i przyciąga mnie mocniej do siebie. Siadam na niego okrakiem, kładąc ręce na jego ramionach. Co prawda jego ręka w gipsie wbija się w mój brzuch, ale nie przeszkadza mi to, gdy jego usta dotykają moich.
Choć za bardzo nie wiem, dlaczego podjęłam się takich działań, nie żałuję tego. Z tyłu głowy mam obawy, co się stanie, gdy przerwiemy pocałunek, ale staram się skupiać na teraźniejszości. Gdy czuję jak blondyn napiera na moje, wiem, że nie mam czego żałować. Może tylko tego, że tak długo zwlekałam.
Co prawda, nie mogę porównać pocałunku Erika i Andiego, bo każdy jest inny, to muszę stwierdzić, że oboje potrafią całować. Usta Durma są zachłanne i pewne siebie, natomiast Wellinger delikatne, niepewne, ale z wraz z upływem czasu ruchy stają się pewniejsze.
Czemu jednak rozmyślam o nich obu, skoro Durm jest setki kilometrów ode mnie? Od tamtego dnia nawet do mnie nie napisał jakby się bał, że wiem o jego kłamstwie. I bardzo dobrze, bo łatwo mu tego nie zapomnę. Chcę szczerości. Od obu blondynów.
- Andi. - szepczę, gdy widzę wzrok chyba kierowniczki sklepu. - Ucieknijmy gdzieś indziej, bo zaraz nas stąd wywalą.
Odrywa się ode mnie, wyciąga z kieszeni portfel i kładzie na stoliku pieniądze za oba desery, pomimo mojego niemego oburzenia. Gdy widzi, że chcę coś powiedzieć, zamyka mi usta krótkim pocałunkiem. Bierze mnie za dłoń i wychodzimy z kawiarni.
Kompletnie nie wiem, gdzie mnie prowadzi, ale ufam mu. A po za tym chcę dokończyć to, co zaczęliśmy tam, pomimo, że moje sumienie jest innego zdania i każe mi uciekać. I ma rację, bo w końcu jesteśmy przyjaciółmi, a ja wogóle nie wiem, co zrobić dalej. Nie mam pojęcia jak się zachowywać w stosunku do niego i jakie będą nasze relacje. Staram się na razie skupić się na teraźniejszości.
Gdy zbliżamy się do placy zabaw, już wiem, gdzie mnie prowadzi. Wiem to z urywków mojej pamięci w tym pamiętnym dniu, gdy mnie pierwszy raz tam zabrał. Widziałam siebie wtedy z nim pod drzewem, gdy się całowaliśmy. Jednak to były tylko fragmenty czegoś, co minęło. Ale teraz ma się wydarzyć ponownie.
Prowadzi mnie w las, nie zatrzymując się przy drzewie tuż obok ławek, na widoku, tylko trochę dalej. Nadal nas widać, ale tylko wtedy, gdy się usiądzie na ławce przodem do nas. Jesteśmy częściowo zakryci i możemu w spokoju dokończyć to, co zaczęliśmy w kawiarni.
Andreas patrzy na mnie z uczuciem i z taką determinacją, jakiej nigdy u niego nie widziałam. Wsuwa delikatnie dłoń w moje włosy i przyciąga mnie do siebie. Nie pozostaje mi nic innego jak położyć swoje dłonie na jego plecach. W tym samym czasie Welli zbliża swoją twarz do mojej, a ja z niecierpliwością czekam, aż dotknie moich ust. Wellinger ma jednak inne plany. Całuje mnie w skroń i zjeżdża ustamu do mojej rzuchwy. Mój oddech staje się nierównomierny.
- Andi. - szepczę błagalnie, gdy jego usta dotykają mojej szyji. - Proszę.
Nie słucha mnie, tylko dalej błądzi ustami.
- Wellinger, do cholery. - chcę syknąć na niego, ale tylko jęczę. Co on ze mną robi? - Wellinger, bo sobie pójdę!
Oboje wiemy, że tego nie zrobię, ale w końcu spełnia moją prośbę i składa na moich ustach delikatny pocałunek, który pogłębiam.
Przymykam oczy i wtedy mam przed oczami całe wspomnienie, a nie tylko urywki.

- Nie marudź, tylko chodź! - woła Andi, biegnąc przed siebie. Z trudem za nim nadążam, bo jest ode mnie szybszy.
- Miałam wcześnie wrócić do domu! Rodzice się wkurzą. - krzyczę za nim, w tym samym momencie, gdy dobiegamy do końca placu zabaw. Kiedy my się tu znaleźliśmy?
- Chcę ci coś dać. - oznajmia Andreas, a oczy świecą mu się z podekscytowania. Ja też jestem ciekawa, co to może być.
Podchodzi do mnie i bierze mnie za ręke. Ustawia mnie przed drzewem. Każe mi się nie ruszać i zamknąć oczy. Posłusznie to robię.
Czekam, aż każe mi je otworzyć, zastanawiając się z jakiej to okazji, ale nic takiego się nie dzieje. Co więcej, mam wrażenie, że uciekł i jestem tu sama.
Postanawiam otworzyć oczy w tej samej chwili, gdy czuję czujeś usta na swoich. Otwieram zdziwiona oczy i widzę Andiego. Andiego, który mnie całuje, choć jest moim przyjacielem. Andiego, którego znam od dzieciństwa. Andiego, którego nigdy bym nie podejrzewała, że może się na takie coś zdobyć.
Przyciągam go do siebie, a on mnie popycha na drzewo i zbliża się do mnie. Cały czas nie przestaje mnie całować, a zamiast tego pogłębia pocałunek. Wsuwa jedną dłoń w moje włosy, a drugą trzyma moje udo. Obejmuję go rękoma i jęczę, bo jesteśmy tak blisko siebie, że czuję jego ciało na sobie. Jest mi tak dobrze, że nie zmieniałabym tego. Do tej pory nie wiedziałam, że może mi zależeć na Wellim w zupełnie inny sposób.
I nagle cała aura pryska, gdy przypominam sobie to jedno imię. Erik.
Przeklinam siebie w duchu, że działam na dwa fronty obecnie. Momentalnie przerywam pocałunek i patrzę prosto w jego błękitne oczy.
- Andi, co to było? - pytam nie z pretensją, a ciekawością.
- Kocham Cię, Caroline. - szepcze, odwracając speszony wzrok, a ja czuję, że się przesłyszałam. Łapię go za nadgarstek i pytam:
- Co?
- Nie słyszałaś? - odpowiada Wellinger, unikając mojego wzroku. Wtedy wiem, że jednak się nie przesłyszałam. Puszczam jego rękę i powoli osuwam się po drzewie. Ukrywam twarz w kolanach, zadając sobie pytanie "Dlaczego ja?".

Gdy otwieram spowrotem oczy, Welli nadal mnie całuje. Rozglądam się oczami wokół. Z scenerii nic się nie zmieniło. Opiera mnie o drzewo i całuje mnie przy akompaniamencie śpiewu ptaków. Ale czy jego uczucie się zmieniło? Czy gdybym się dzisiaj spytała, co do mnie czuje, odpowiedziałby "Kocham Cię"? Czy nadal jest tym samym chłopakiem? Skąd mam, do cholery, wiedzieć, skoro straciłam pamięć? Czemu muszę mieć milion pytań, a każde bez jednoznacznej odpowiedzi?
- Wszystko okay? - szepcze Andreas tuż obok mojego ucha. Kiwam głową, a Andi obdarza pocałunkami moją szyję. Wsuwam palce w jego włosy i mu je mierzwię. Wzdycham z tej przyjemności i ze zmartwienia, mając w głowie słowa Andiego. Jest dobrze tak, jak jest. Andreas jest tuż przy mnie, a ja przy nim. I to mi pasuje.
Kwadrans później, oboje siedzimy oparci o drzewo i wtuleni w siebie jak zakochani. Nie wiem, czy tak jest, ale mogę takie porównanie zastosować. Wspólnie obserwujemy powoli zachodzące słońce i dzieci bawiące się na placu. W myślach mam wspomnienia mnie i Andreasa jako dzieci.
Oczywiście tą atmosferę musi coś przerwać. Słyszę dźwięk przychodzącego SMS-a i głośno wzdycham z irytacji. Andi parska śmiechem i całuje mnie w czoło, jak gdyby nigdy nic się nie stało.
- Musisz odczytać? Pewnie to reklama. - szepcze mi do ucha blondyn, gdy schylam się po telefon w kieszeni.
- Nie, nie muszę. - odpowiadam zgodnie z prawdą i przymykam oczy, wsłuchując się w dźwięki natury.
Chwilę później tą ciszę przerywa telefon do mnie. Oboje wiemy, że teraz powinnam odebrać go, więc to robię, nie widząc żadnych sprzeciwów chłopaka. Widzę, że nieznany numer, więc z wahaniem odbieram.
- Halo? - mówię niepewnie do słuchawki.
- Caroline? - słyszę dobrze znany mi głos i uspokajam się.
- Tak, to ja.
- Dobrze, myślałem, że zły numer mam, skoro nie odpisałaś. - mówi rozmówca po drugiej stronie z ulgą. - Słuchaj, możemy się spotkać? Najlepiej teraz.
- Gdzie? - jestem zaskoczona, ale i też zadowolona propozycją Durma, bo nie odzywał się od dłuższego czasu do mnie.
- Może przy wejściu na plac zabaw? Jestem w pobliżu.
- Ja też. - nie wiem, czy szczęka mi nie opadła ze zdziwienia, a raczej szoku. Erik w Ruhpolding?
- Czekam. - żegna się piłkarz i się rozłącza.
Ja natomiast wstaję, a widząc zdziwienie na twarzy Andreasa mówię:
- Zaraz wracam.
I kieruję się do wyjścia. Jestem cała podenerwowana, bo nie wiem co mnie czeka. A z każdym krokiem zbliżam się do niego.
I gdy jestem dostatecznie blisko, widzę mężczyznę. Ma na sobie białą koszulkę, a na to marynarkę i czarne obcisłe spodnie. To Erik stoi oparty o słup, a w dłoni ściska mały bukiet kwiatów.
Przeznaczony dla mnie.

__________________________________________________
*Marinus Kraus - niemiecki skoczek narciarski.
**Richard Freitag (freitag - piątek) - niemiecki skoczek narciarski.
***Severin Freund (freund - przyjaciel) - niemiecki skoczek narciarski.

Najpierw chcę serdecznie was przeprosić za to ponad tygodniowe opóźnienie, ale zbliża się czas wystawienia ocen i odkryłam teraz, że mogę jeszcze poprawić oceny, więc się staram, a przez to mam bardzo mało czasu na pisanie. Jeszcze nie miałam weny, ale w końcu wróciła i tak oto jestem!
Trochę namieszałam, jak uważacie? Ogółem rozdział jest dłuższy i w miarę mi się podoba, ale opisy pocałunków mi się nie podobają i muszę to poprawić. Jednakże chciałam wynagrodzić wam to opóźnienie takim miłym akcentem. Udało się choć w małym stopniu?
I tak na koniec muszę się pochwalić tym, że spełniłam jedno ze swych marzeń. Maciek, Dejvi, dzięki za zdjęcie! Ogółem dziękuję wszystkim skoczkom i siatkarzom za stworzenie takiej świetnej atmosfery i mam nadzieję, że za rok również się spotkamy na Meczu Gwiazd!


PS I wychodzi na to, że na północy kraju też można zobaczyć skoczków w akcji ;")

12 komentarzy:

  1. O jejku! ❤
    Jaki ten rozdział jest cudowny!
    Andreas i Caroline.. No po prostu super!
    Ciekawe czy Andi wciąż czuje do dziewczyny to co przed utratą jej pamięci. Ale chyba tak,tak przynajmniej mi się wydaje. :)
    Skoro tak nagle pojawił się Erik,to na pewno coś się namiesza.
    Tak jak wspomniałam na początku rozdział jest cudowny!
    Z niecierpliwością czekam na kolejny i weny życzę. ;*
    Pozdrawiam i przepraszam za nieogarnięty komentarz.
    Buziaki. ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Namieszałaś, co do tego nie mam żadnych wątpliwości! :D
    Kroi się tutaj coś bardzo poważnego. Nie wiem, czasami mam takie głupie przeczucia, które czasami się sprawdzają. Ta akcja w kawiarni... Niemalże rozbawiła mnie do łez. :'D Nasza bohaterka dość skutecznie potrafi udowadniać, kto tu tak naprawdę jest w górą w starciu z tamtą kelnerką. I jeszcze to wspomnienie, które 'przypłynęło' do niej w takim momencie... Ugh, czuję, że będzie ciekawie.
    Nie zawiedź mnie! <3 Życzę worka weny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej.
    Co za akcja w kawiarni na prawdę , nie wiadomo co by się stało gdyby to nie była kawiarnia.
    Rozdział świetny , tylko znowu ten Erik ...
    Pozdrawiam i do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Melduję się :)
    Kochana, rozdział genialny! Andi i Caro. Ale nam się tutaj uroczo zrobiło :) Widać, że zależy mu na dziewczynie. Akcja w kawiarni, dla mnie jesteś po prostu mistrzynią :D Zaniepokoiło mnie nagłe pojawienie się Erika. Co on robił w ogóle w Ruhpolding? Jakoś to podejrzane...
    Weny i buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  5. No i jestem! :D Udało się! <3
    Rozdział genialny! Scena w kawiarni mnie na prawdę rozbawiła :) A to co się stało później... jestem wniebowzięta bo Caroline i Andi <3 Nie podoba mi się tylko jedna rzecz... to, że podczas pocałunków ona myśli o Eriku... no nie... No i co on znowu wymyślił z tym spotkaniem...
    Nie mogę się doczekać co będzie dalej ;)
    Życzę dużo weny i buziaki ;**
    PS. Przepraszam za ten cały spam komentarzami dzisiaj ale mam nadzieję, że mi wybaczysz ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj dziewczyno, teraz to dopiero narobiłaś....
    Jak ja nie znoszę tego Durma! Matko kochana, no bardziej się już chyba nie da. No ale nic. Jak sobie jest, to niech jest.
    Ale strasznie boję się tego niezdecydowania Caroline. Bo przecież ona sama nie wie czego chce. I jak całując jednego chłopaka można myśleć o innym? Czasami odnoszę wrażenie, że ona się bawi i ich sprawdza. A tego za żadne skarby świata bym nie chciała, bo przecież cierpieć będą wszyscy.
    Ale jestem zdania, że za takie rozchwianie emocjonalne i wieczne niezdecydowanie (i granie na uczuciach Andiego!) należy jej się kara. Zazwyczaj jestem zwolenniczką żeby wszystko było happy, ale tym razem... nie. Przydałoby sie jej chyba kilka dni samotności.
    Bardzo podoba mi się kawiarnia "Lilia". :D
    Pozdrawiam serdecznie, buziaki, mam nadzieję, że do niebawem!
    Lilka.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepraszam za spóźnienie!
    Scena w kawiarni- mistrzostwo! Nie wiem dlaczego, ale moim zdaniem Caro powinna być z Erikiem. Boże zabij, nie wiem. Andi takie słodki i w ogóle, ale mi to jakoś nie pasuje... Ja jako jedyna z czytających nie jestem zadowolona z takiego obrotu spraw xd Chociaż może Erik tym swoim bukiecikiem przekona do siebie Caro i coś się wydarzy? Oby :D A Welli niech poszuka szczęścia z kimś innym. Tylko błagam, nie z Andreą ;)
    Nie mam pojęcia jakim cudem ja napisałam ten tekst powyżej ale on płynął z mojego serca, nic na to nie poradzę...
    Czekam na kolejny!
    Buziaki x

    OdpowiedzUsuń
  8. Wybacz, że zjawiam się dopiero teraz, ale na dobrą sprawę dopiero teraz znalazłam odrobinę czasu. ;)
    Mam nadzieję, że mi wybaczysz, moja droga. ;*
    Co do treści...
    Andi jest przekochany, naprawdę. ♥ Zakochałam się w nim tutaj i wręcz nie mam słów, aby określić go nieco bardziej precyzyjnie. Jednakże, gdzieś wokół, niczym ćma, krąży Erik, którego bym nie skreślała, szczerze mówiąc.
    Wydaje mi się, że możemy spodziewać się jakiegoś wielkiego BUM, przez co losy opowiadania zmienią się o 180 stopni. Czy mam rację?
    Mam nadzieję, że dowiem się niebawem.
    Buziaki. ;**

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem! Nieco spóźniona,za co bardzo przepraszam, ale jestem. :)
    Kochana, szalejesz!
    Nadajesz takiej pikanterii temu opowiadaniu, jakiego szczerze się nie spodziewałam. :)
    Andrea jest tak irytująca... bynajmniej mnie irytuje. :) Andreas w pewien sposób przejrzał naszą Caroline. Myślę, że ona faktycznie była nieco zazdrosna, gdyby nie to, to przecież nie pozwoliłaby, aby ich usta się zetknęły, prawda? Nie zainicjowałaby tego pocałunku, prawda? :) To,że coś czuje do skoczka poświadczyć może również fakt, iż po przypomnieniu sobie wyznania chłopaka nie zaprzestała pieszczocie. :)
    I znów pojawia się Durm...
    Nie wiem czy powinnam być zadowolona czy też nie, ale chyba jakoś bardziej przemawia do mnie Wellinger.
    Czekam na nexta. ❤
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Nominuję Cię do Liebster Award :)
    Więcej info u mnie :)
    http://blekit-oczu-blekit-nieba.blogspot.com/2015/06/liebster-award.html
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zostałaś nominowana do Liebster Award ! Więcej na difficulmoments.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń