wtorek, 1 września 2015

Wspomnienie piętnaste

Gdy wchodzę do mieszkania i zamykam drzwi, zauważam Erika. Widzę jego zmartwioną minę. No tak. Nie wróciłam do domu z nim, tylko pojechałam do parku i siedziałam tam dwie godziny. Rzeczywiście są powody do zmartwienia.
Tyle że co ja poradzę, że tęsknię za Andreasem? Myślę o nim i jedyne o czym teraz pragnę, to go teraz zobaczyć. Jednak to niemożliwe, bo treningi mi to nie umożliwiają. Zresztą napewno Erik by tego nie chciał.
- Co się dzieje? - pyta mnie blondyn, podchodząc do mnie. Czuję zapach jego perfum, który zawsze mnie zniewala, ale nie dzisiaj. Opuszczam głowę na dół, nie chcąc mówić prawdy. - Caroline. - wymawia moje imię stanowczym głosem, zmuszając mnie, abym na niego spojrzała. Chyba widzi przerażenie w moich oczach, bo przytula mnie do siebie i prowadzi na kanapę, na której siadamy. - Możesz mi wszystko powiedzieć, co cię martwi. - szepcze mi do ucha, nie wypuszczając z objęć. Jest tak dobrze, a mi nadal go brakuje. Co jest ze mną nie tak?
- Tęsknię. - mówię cicho, odsuwając się od Durma. Patrzy na mnie na początku ze zdziwioną miną, ale gdy rozumie, jego twarz staje się smutniejsza, choć próbuje to ukryć. Moje oczy zachodzą łzami, widząc ten obrazek. - Przepraszam. - szepczę.
- Nie przepraszaj. - przerywa mi szybko. Uśmiecha się tak, jak lubię, wywołując na mojej twarzy lekki uśmiech. - Ani nie płacz. - dodaje z udawaną naganą, na co się śmieję. - Jutro pojedziemy do Monachium. - oznajmia, lekko się uśmiechając. - Do Andiego. Mieszka teraz tam. - wyjaśnia, widząc moją zaskoczoną minę.
- Nie gniewasz się?
- Oczywiście, że nie, głuptasie. - parska Erik śmiechem. - W końcu jest twoim przyjacielem, niezależnie od tego, co było.  - mówi z uśmiechem i całuje mnie w czoło. - No, idę nas jutro zwolnić. - mówi, po czym bierze telefon i wychodzi do sąsiedniego pokoju. Zostaję sama.
Nadal nie mogę uwierzyć, że go zobaczę. Ponownie będę mogła przytulić Andiego. I to wszystko za zgodą Erika. Mojego chłopaka, który chyba w końcu zaakceptował, że Andreas na zawsze będzie w moim sercu. Jak mogłabym zapomnieć o moim przyjacielu? Zraniłam go, ale chcę go zobaczyć, nawet jeśli nie będzie mnie chciał widzieć. Rzucę mu się na szyję, przytulę i odwzajemnie jego uśmiech. Mój mały Andi z wspomnień znowu odżyje.

Nazajutrz z samego rana jesteśmy w aucie z Erikiem w drodze do stolicy Bawarii. Udało nam się wziąć wolne na jeden dzień, aby spotkać Andreasa. Nie wiem, czy Durm go informował o naszym przyjeździe, ale miło byłoby zrobić mu niespodziankę. Mogę sobie wyobrazić zaskoczenie na jego twarzy, ale nie wiem, czy byłoby one pozytywne czy negatywne. Jednak za parę godzin się przekonam, czy nadal pamięta o mnie.
- Jak się czujesz? - pyta nagle Erik, zerkając na mnie przelotnie.
- Podekscytowana i zniecierpliwiona. - odpowiadam szczerze, bo tak jest. Minuty się dłużą, podróż wydaje się trwać wieczność, a jej końca nie widać.
- Nie mówiłem Andiemu, że przyjedziemy, bo pomyślałem, że będziesz chciała zrobić mu niespodziankę.
- Czytasz mi w myślach. - całuję go w policzek i szepczę nu do ucha "Kocham Cię". Kąciki jego ust się delikatnie unoszą, ale ja wiem, co mu chodzi po głowie. W innej sytuacji pozwoliłabym mu się zatrzymać i zrobić to, o czym teraz myśli, ale każda minuta jazdy nas przybliża do celu. Do Wellingera.
Po kilku godzinach jazdy na autostradzie, zauważam tablicę, informującą o skręcie na Monachium. Moje dotychczas senne oczy robią się jak dwa spodki.
- To tutaj! - mówię dość głośno, na co Durm patrzy się na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Spuszczam wzrok na swoje nogi, a po chwili przenoszę go na jezdnię. Zjeżdżamy z autostrady kierujemy się na stolicę Bawarii.
Z każdym kilometrem mniej na GPS-IE, rośnie mój uśmiech na twarzy. Z uwagą oglądam krajobrazy wokół mnie, wpatrując już domu Wellingera, choć wiem, że go tu nie ma.
Gdy w końcu mijamy tabliczkę z napisem "Monachium", otwieram okno, wychylam przez nie głowę i chłonę widoki budynków przede mną. Widzę pierwszych mieszkańców, którzy pędzą przed siebie nawet nie oglądając się za siebie. Są pochłonięci swoimi problemami, aby zwrócić uwagę na otaczające ich piękno. Nie słyszą ćwierkania ptaków, bo są pochłonięci rozmową przez telefon lub słuchają muzyki.
Zanim jednak zdążam podzielić się swoją uwagą z Erikiem, skręcamy w prawo, kierując się na nowoczesne wieżowce. Domyślam się, że tam w którymś z tych budynków, zapewne w kawalerce, mieszka Andi. Kompletnie zapominam o tych ludziach, skupiona na drodze do mieszkania Wellingera.
- Jeszcze parę minut i już będziemy. - pociesza mnie Durm, gdy trafiamy na korek.
- Ważne, że blisko. - uśmiecham się delikatnie do chłopaka.
- Mhm. - potakuje mi, ale myślami jest już gdzie indziej. Patrzę na niego i zauważam jak po chwili się uśmiecha. - Wiesz, jak już wrócimy to może dokończymy to, co zaczęliśmy?
- Hmm... - udaję, że się zastanawiam, ale oboje znamy odpowiedź. - Pomyślę nad twoją propozycją. - gdy zerka na mnie, puszczam mu oczko. - No jedź! - parskam śmiechem, gdy patrzy na mnie, a samochody ruszyły dalej.
- Dobra, dobra. - mruczy i skupia się ponownie na drodze. Do końca drogi nie patrzy więcej na mnie.
Po kilkunastu minutach jesteśmy pod jednym z wieżowców, szukając wolnego miejsca na parkingu. Gdy go w końcu znajdujemy, od razu wysiadam z samochodu i kieruję się do wejścia. Jednak w połowie drogi się zatrzymuję i wracam do mojego chłopaka.
- Jaki numer?
Cicho się śmieje, ale odpowiada i dodaje:
- Ja zaraz dołączę do ciebie, tylko skoczę do sklepu po gumę, okay? - Erik nigdy się nie rozstaje z gumą do żucia, a jeśli już, to tymczasowo.
- Okay. - odpowiadam i całuję go w usta. Przytrzymuje mnie na chwilę i puszcza. On idzie do pobliskiego sklepu, a ja do windy.
Znajdując się w niej naciskam odpowiedni przycisk i czekam, patrząc na ekran pokazujący piętra. Po chwili drzwi się otwierają się otwierają, a ja staję na białej posadzce. Widzę przed sobą szereg drzwi, ale nie muszę się zastanawiać, do których mam zadzwonić. Naciskam dzwonek i czekam, rozglądając się dookoła. Po chwili drzwi się otwierają, a czas staje w miejscu.
Zamiast uśmiechu na twarzy, pojawia się zaskoczenie. Zamiast się przywitać, milczę. Zamiast rzucić się na jego szyję, przeczesuję nerwowo ręką włosy. Czemu wszystko jest nie tak?
- Cześć. - odzywa się, a na jej twarzy mający się złośliwy uśmieszek.
- Co ty tu robisz? - pytam, próbując nie zdradzać emocji, ale głos mi drży na końcu.
- Cóż, zastępuję ciebie. Zostawiłaś Andiego, więc zajęłam twoje miejsce. - oznajmia z jadem, po czym robi smutną minę. - Chyba się nie gniewasz?
- Dlaczego się nie odzywałaś? - zmieniam temat, czując jak zaciskam dłonie w pięści.
- Cóż, wiedziałam, że Andreas robił sobie nadzieję, że będzie z tobą, ale historia lubi się powtarzać, czyż nie? W tym czasie ja się odsunęłam w cień czekając na odpowiedni moment, a potem pojawiłam się, aby zrozpaczony Andi mnie zechciał.
- Przyjaźniłaś się ze mną, aby być bliżej Wellingera? - szepczę z niedowierzaniem, choć nie muszę znać odpowiedzi.
- Inaczej się nie dało. - wzrusza ramionami.
- Nie wierzę ci, Lisa. Nie wierzę, że Andreas jest głupi, aby wybrać ciebie. - mówię pewna siebie, na co blondynka się kpiąco uśmiecha.
Wszystko jest w porządku do momentu, gdy nie słyszę głosu Andreasa, który kaleczy moje serce:
- Kochanie, kto to?
Widzę jak zbliża się do drzwi, a moje serce przyspiesza. Szybko odchodzę, aby mnie nie zauważył, ale i tak mnie poznaje. Widzę jego spojrzenie - pełne zaskoczenia, przerażenia.
- Caroline!
Podbiegam do windy i wciskam guzik, ale jest parę pięter niżej, więc nie mam wyjścia. Patrzę szybko na biegnącego za mną Wellingera i zbiegam po schodach.
- Stój!
Ignoruję go, pokonując coraz szybciej stopnie dzielące mnie do drzwi. Z każdym krokiem jego wołania cichną, aż w końcu całkowicie zanikają.
Znajdując się na parterze, opieram się o pobliską ścianę i zamykam oczy, dając upust emocjom. Łzy spływają po moich policzkach i nie mam siły, aby je powstrzymać.
Dlaczego dopiero teraz dostrzegłam, że Lisa jest tak fałszywą osobą? Znałam ją od dziecka, a dopiero teraz pokazuje swoje prawdziwe oblicze. Wykorzystywała mnie do swoich celów. Pamiętam jak przy Andreasie mówiła różne zdania, które miały drugie dno, ale zawsze myślałam, że droczy się z nim. Jednak od zawsze próbowała osiągnąć to, co teraz ma.
Jak mogłam tego nie zauważyć? Czy aż tak bardzo byłam skupiona na sobie? Zawsze Lisa była obecna w moim życiu. Pamiętam jak na jej osiemnastkę upiłyśmy się do nieprzytomności. Andi potem się z nas śmiał, że mamy słabe głowy, ale prawda jest taka, że padł przed nami.
I to jest kluczem do całej zagadki.

Biorę kolejną butelkę taniego piwa do ręki i przykładam do ust. Nie liczę ich już, bo jest ich za dużo. Walają się po całym domu. W kącie dostrzegam leżącego Wellingera. Opiera się plecami o ścianę z butelką w ręce i otwartymi ustami.
- Andi już padł. - informuję moją przyjaciółkę, upijając kolejny łyk alkoholu.
Patrzy w jego kierunku i lekko się uśmiecha.
- Słodko śpi.
- Być może. - parskam śmiechem.
- I tak nie będziesz tego pamiętać, ani ja.
- Pewnie nie, ale zrobiłabym zdjęcie, tylko nie wiem, gdzie jest telefon. - rozglądam się na boki, ale mojego telefonu brak. Wzruszam ramionami.
- Wiesz, podoba mi się. - wyznaje po chwili Lisa.
- Kto? - pytam, początkowo nie rozumiejąc.
- Wellinger.
- Aaa.
- Ładny jest.
- No w sumie. - nigdy nie myślałam nad tym, czy mój przyjaciel jest ładny. Był pp prostu Andim.
- Kiedyś będzie mój i... - zaczyna moja przyjaciółka, wywołując u mnie śmiech, ale po chwili odpływa.
Ja też to robię kilka minut po niej.

Czuję, że przestałam płakać. Nie czuję już nawet zapachu farby, który było czuć w wieżowcu. Wokół mnie unosi się dobrze znany mi zapach. Zapach Erika.
Otwieram oczy i widzę jego bluzę. Dopiero po chwili uświadamiam sobie, że mnie tuli do siebie. Czuję, że zaraz znowu się rozpłaczę.
- Co się stało? - szepcze mi blondyn do ucha.
- Nic. - odpowiadam, kręcąc lekko głową. Mówię prawdę. Nie jestem już obecna w życiu mojego przyjaciela, więc może podejmować jakiekolwiek decyzje.
- Widzę przecież. - odsuwa mnie od siebie i patrzy na mnie uważnie. Wiem, że widzi moje zaczerwienione oczy od płaczu i jeszcze wilgotne od płaczu policzki. - Andreas, tak?
- Nie! - zaprzeczam szybko, ale wiadomo, że o niego chodzi. O kogo innego mogłoby?
- Wiedziałem, że ten wyjazd to zły pomysł. - wzdycha blondyn, przejeżdżając kciukiem po moim policzku i całując mnie delikatnie. Wiem, że chce mi pomóc, ale czuję się jeszcze gorzej. - Pogadam z nim i...
- Nie! - przerywa mu szybko. Patrzy na mnie uważnie. - Nie rób tego. Nie ma sensu.
- Na pewno?
- Na pewno.
Ale jednak wolałabym, gdyby poszedł i przyprowadził mi go, aby wszystko było jak dawniej, aby wszyscy byli dziećmi, a nie dorosłymi ludźmi, podejmującymi czasami dziwne i niezrozumiałe decyzje.
Ale nie się cofnąć czasu, a tymbardziej żyć przeszłością. Przede mną rozciąga się przyszłość i tylko ode mnie zależy, jakimi ścieżkami podąża.

I co powiecie na to? Czy Caroline słusznie postąpiła, odwiedzając Andreasa, czy lepiej było o nim zapomnieć?

Po części rozdział wzięty z mojego marnego życia i jeśli ktoś z was nie spotkał fałszywych przyjaciół, to doceńcie tych prawdziwych.

Rok szkolny czas zacząć! Kto z was odlicza już do wakacji jak ja? Mam nadzieję, że ten rok minie wam szybko i bez żadnych przykrych niespodzianek.
A tymczasem ja się już oddaję w wir nauki.


@mrswellinger

PS znowu zawaliłam
PS 2 Zapomniałam napisać, że to przedostatni rozdział.