sobota, 7 lutego 2015

Wspomnienie pierwsze

Gdzie ja jestem?
Kim on jest?
To tylko dwa pytania z milionów, które gromadzą się w mojej głowie. I mam wrażenie jakby z każdą sekundą się kumulowały. A ja na żadne z nich nie znam odpowiedzi.
Obok mnie siedzi wysokiego wzrostu blondyn o intensywnie błękitnych oczach i włosach zaczesanych na bok. Ubrany jest w szarą bluzę i ciemne dżinsy. Marszczy lekko brwi widząc moje zachowanie. Nie znam go, ale nie mówię mu tego. Najpierw muszę się dowiedzieć gdzie jestem.
Rozglądam się po pomieszczeniu, które mnie przeraża.
Wszędzie jest biel.
Łóżko, prześcieradło, poduszka, szafka, ściana, sufit, podłoga, drzwi, światło. Wszystko jest nieskazitelnie białe. Oprócz blondyna, który się wyróżnia dzięki ciemnym barwom.
Gdzie ja jestem? Ponownie pytam samą siebie choć nie znam odpowiedzi. Jednak wiem kto może pomóc znaleźć rozwiązanie.
Nie wiem ile się w niego wpatruję, ale zauważa to. Unosi lekko brew a na jego twarzy majaczy się uśmiech. Biorę gwałtowny oddech z powodu dziwnych uczuć jakich w tej chwili doznaję i czuję ból w okolicach brzucha. Chcę się odruchowo za niego złapać, ale wyczuwam ciężar w mojej prawej ręce. Gips.
- Czy to jest... - zaczynam mówić w stronę chłopaka, ale nie kończę.
Nie lubię tego słowa. A jeszcze bardziej nie lubię przebywać w tym miejscu.
- Tak, to jest szpital, Caroline. - potwierdza moje podejrzenia blondyn przysuwając się z krzesłem do mnie.
Gdy wypowiada imię "Caroline" wcale nie jestem pewna czy mówił do mnie. Rozglądam się po sali szukając jakiejkolwiek dziewczyny, ale bez efektów.
Jesteśmy tylko my.
- Jak się czujesz? - pyta dotykając mojej dłoni, która natychmiast zabieram. W jego oczach widać zaskoczenie, ale nie komentuje tego.
- Wszystko mnie boli. - odpowiadam ostrożnie analizując każde wypowiedziane przeze mnie słowo.
- Po takim wypad... - mówi, ale w połowie przerywa. Słyszę jak mówi  ciche "Cholera".
Ciekawi mnie jego zachowanie a szczególnie urwane zdanie, ale nie pytam go o to. Zamiast zadaję pytanie, które siedzi mi w głowie od samego początku:
- Kim jesteś?
Mogłam się domyślić, że tak zareaguje.
Ale jesteś głupia, Caroline! O ile mam tak na imię.
Chłopak gwałtownie wstaje i odsuwa się ode mnie. Zaczyna chodzić po pokoju wyraźnie gestykulując rękoma jakby prowadził z kimś rozmowę. Jednak słyszę tylko kupę przekleństw.
Kiedy już tracę nadzieję na to, że mi odpowie, on ponownie siada koło mnie. Na jego twarzy maluje się ból.
I to mnie dobija, choć go nie znam i widzę go pierwszy raz.
- Jak to możliwe, Caro? - szepcze blondyn ukrywając w dłoniach swoją twarz.
- Przepraszam. - odpowiadam zgodnie z prawdą.
Na prawdę jest mi go żal.
- Nie przepraszaj mnie, proszę. Po prostu sobie przypomnij. To ja, Andi.
Przeszukuję w myślach to imię, ale bez skutku. Nie pamiętam go. A on nie wygląda jakby kłamał. Raczej wygląda na to, że to ja kłamię.
Tyle, że ja tego nie robię. Nawet nie próbuję.
- Panie Wellinger. - słyszę nazwisko chłopaka dochodzące z drzwi.
Stoi tam ładna blondynka ubrana w biały strój. 
Lekarka.
Nakrywam się szczelniej kołdrą.
Najbardziej nielubianą rzeczą po szpitalach są lekarze.
- Mówiłam panu godzinę temu, że to koniec wizyty. - unosi kąciki ust podchodząc do mojego łóżka. Bierze kartę i przegląda ją.
- Pacjentka się wybudziła. - informuje ją Andreas, jak mogłam się domyślić po zdrobnieniu, ale głosem bez emocji.
- W końcu! - cieszy się kobieta. - Dwa tygodnie na ciebie czekaliśmy. Wszyscy się o ciebie martwili, Caroline.
Jacy wszyscy?
Jest więcej takich Wellingerów?
Chłopak wstaje i zbliża się do lekarki. Zerka na jej plakietkę znajdującą się na piersi. Nie wiem czy patrzy tam z powodu krągłości kobiety czy nazwiska na karteczce.
- Pani Bieler. - zwraca się do niej zduszonym głosem. Wygląda jakby miał się zaraz rozpłakać. - Ona nic nie pamięta.
- Ach, nie wykluczaliśmy takiej opcji, ale wydawało nam się, że jest ona mało prawdopodobna. - odpiera pogodnie blondynka jednak widząc jego minę dodaje. - Z czasem sobie wszystko przypomni.
- Ile to zajmie?
- Parę miesięcy.
- Co?! - wybucha Andreas zaciskając dłonie w pięść. Po chwili opanowuje się i dopytuje spokojniejszym tonem - Jak?
- Podejrzewaliśmy lekkie wstrząśnięcie mózgu, ale było mało prawdopodobne, aby pacjentka straciła pamięć. To jednak chwilowy stan. Z czasem sobie przypomni. Wszystko zależy od niej samej. Może być to kilka miesięcy, ale też tygodni. Proszę być dobrej myśli.
Hello, ja tu jestem!
Mówią o mnie jakbym była powietrzem.
Może jednak byłam? W końcu nic nie pamiętam.
Odprowadzam wzrokiem blondynkę, która po kilku minutach wychodzi z sali. Nic mi nie dała, nie zrobiła, więc jest dobrze. Na razie.
Andreas milczy a ja nie naruszam ciszy panującej między nami. Zamiast tego patrzę przez szybę na korytarz, jak mi się wydaje. 
Stoi tam blondyn ubrany w żółtą bluzę i czarne spodnie dresowe. Wygląda jakby urwał się z treningu. Śmiesznie to wygląda zważając na to, że szpital to poważne, zwykle smutne miejsce. Rozmawia przez telefon chodząc w tą i z powrotem.
Nagle odwraca się w moją stronę i patrzy prosto na mnie. Jego oczy są równie błękitne jak Andreasa a jego włosy są zaczesane w podobny sposób. Ma pełne usta i lekko zaróżowione policzki. W tej chwili nie mówi nic do telefonu tylko mnie obserwuje.
I to mnie peszy.
Przenoszę wzrok na białe prześcieradło. Choć czuję cały czas na sobie jego spojrzenie udaję, że tego nie widzę. Zaraz przestanie, pocieszam samą siebie.
Gdy w końcu przestaję być obiektem jego obserwacji, słyszę dźwięk otwieranych drzwi. W tej chwili jedyne czego pragnę to ponowne pojawienie się lekarki. Może mi wszystko zrobić. Szczepionki, badania, wszystko. Byle tylko to była ona.
Ale to nie lekarka, tylko blondyn. Wchodzi szybkim krokiem do pomieszczenia i zmierza w moim kierunku. Na jego twarzy maluje się ulga, ale też niepewność.
Spoglądam ukradkiem na Wellingera, który widząc moje spojrzenie wstaje próbując zatrzymać chłopaka.
On jednak wymija go i siada na moim łóżku. Napinam się cała czekając na jego ruch.
- Caro, tak mi przykro... - wypowiada do mnie cztery słowa a ja słyszę najładniejszy głos jaki mogłabym usłyszeć. Momentalnie żałuję tego, co o nim myślałam.
- Erik, ona nas nie pamięta. - rzuca ostrzegawczo Andreas a Erik zamiera.
Otwiera usta chcąc coś powiedzieć, jednak szybko je zamyka. Patrzy to na Wellingera to na mnie a na jego twarzy maluje się niemałe zdziwienie. Nie dziwię mu się.
Sama bym już zwariowała.
Patrzę jak ściąga bluzę i kładzie ją na łóżku. Wygląda na zgrzanego. Następnie siada na skraju materaca pytając mnie wzrokiem o pozwolenie. Kiwam lekko głową posłusznie przesuwając nogi na bok. Andreas w tym czasie wygląda przez okno i wzdycha. Odwracam głowę w tym samym kierunku co on i widzę park.
Terytorium jest otoczone drzewami o zielonych liściach. W środku znajdują się alejki, które okalają niskie krzaki. Gdzieniegdzie znajdują się ławki. A pośrodku jest fontanna. To tam właśnie ludzie się na chwilę zatrzymują spoglądając no wodę. Musi być ciepło na dworze, bo chodzą w krótkch rękawach.
Jest lato.
- Brakuje ci zimy. - słyszę ponownie głos Erika, ale nie jest tym razem skierowany do mnie. Jednak odwracam wzrok od okna i spoglądam na blondynów.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - odpowiada zgaszonym głosem.
Chłopak siedzący na moim łóżku wstaje zrzucając na podłogę bluzę. Andreas parska śmiechem a ja pochylam się, aby mu pomóc choć wiem, że sobie poradzi.
Erik kuca chwytając ubranie i go podnosi. Nie zmieniam swojej pozycji i obserwuję jego ruchy. Czuje mój wzrok na sobie, ale lekceważy to i kładzie bluzę z powrotem na pościel. Wtedy to dostrzegam.
Mały żółty, znaczek, na którym wyhaftowane jest czarną nitką "BVB". Litera "V" jest nieco wyżej, ale nie wydaje mi się, aby to był błąd fabryczny. Pod napisem jest zero i dziewiątka tuż obok siebie.
Jestem niemal pewna, że widziałam to logo.
Skupiam się na przypomnieniu sobie i widzę to.

Blond czupryna falująca z każdym pokonanym krokiem.
Rumieńce na policzkach z wysiłku.
Żółta koszulka.
Czarne spodenki.
Równie czarne getry.
A na tych wszystkich ubraniach herb.
Herb Borussii Dortmund.

Mrugam szybko oczami.
Erik jak Andreas zauważają moje chwilowe osłupienie i przyglądają mi się w milczeniu. Na ich twarzach maluje się zdziwienie. Jednak ignoruje ich zachowanie i mówię nie dowierzając:
- Borussia Dortmund.
Pierwsza rzecz, którą sobie przypominam. I w tym momencie nie obchodzą mnie ich jeszcze bardziej zdziwione miny tylko radość jaka wypełnia mnie. Bo to mały kroczek do przodu. Coś, co pozwala mi lepiej patrzeć na przyszłość.

_________________________
Takie coś na początek. Dość długi rozdział (jak na mnie), więc powinnyście być zadowolone. Liczę na szczerą ocenę (w tym krytykę)!
Andi Wicemistrzem Świata Juniorów! Pozostaje tylko czekać na powrót na Puchar Świata i Mistrzostwa Świata (te seniorskie)!
*dumna*

PS Dzięki za te kilka komentarzy! Myślałam, że będzie zero przy tym krótkim prologu.

7 komentarzy:

  1. Caroline straciła pamięć? O tu mnie zaskoczyłaś :) Chociaż nie bardziej tym, że nie pamięta chłopaków a klub Borussi Dortmund tak :D
    Mam nadzieję, że z każdym dniem będzie przypominała sobie coraz więcej ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, wyczuwam że będzie bardzo ciekawie. Erik i Andi najlepsze połączenie. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału ^^ Niech Caro jak najszybciej wszystko sobie przypomni :D
    Pozdrawiam i życzę weny!
    Buziole ^^ :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaprosiłaś, więc jestem i zostaje.
    Gra Andi i Lily kocham Cię normalnie :)
    Caroline straciła pamięć? Przykro. I jaki wypadek? Czyją ona jest dziewczyną? XD
    Jestem ciekawa, co będzie dalej, jak to się wszystko rozwinie.
    Podoba mi się twoje opowiadanie.

    Pozdrawiam
    Anahi

    OdpowiedzUsuń
  4. Wpadam, z... Yyy... Długim poślizgiem, no ale jestem! :D
    Oby Caro sobie wszystko przypomniała, od chłopaków, po wszystkie, wszystkie drobne szczegóły. A przypomnienie Borussi jest małym wielkim kroczkiem w przód :D Teraz coś o skokach, obaj będą zadowoleni, a pamięć ruszy na przód! ;) Bo ja nie chcę patrzeć na załamanego Welliego :( A pielęgniareczka wydaje się być całkiem miła :)
    Wybacz, że tak krótko, ale jestem śpiąca i nic mądrego nie napiszę :P Czekam na szybkiego nexta! :3 Pozdrawiam i weny :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję za zaproszenie, Kochana! ;*
    Jestem pod ogromnym wrażeniem, naprawdę. Czytałam wszystko z zapartym tchem.
    Matko, dziewczyno! Jak Ty genialnie piszesz! Ty zdajesz sobie w ogóle z tego sprawę jaki posiadasz dar? :* Mało kiedy zdarzy mi się czytać z taką płynnością i łatwością. Coś niesamowitego! Jestem zachwycona i chcę więcej! Już! Natychmiast! ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. dosłownie przechodziły mnie ciarki, gdy czytałam ten rozdział, a najbardziej jak Caro przypomniała sobie o Borussii.. jest ciekawie, będę czytać! :) /Ags.

    OdpowiedzUsuń
  7. No zapowiada się coraz ciekawiej! :D Nie rozpisuję się tylko lecę dalej! ;* To tylko taki ślad po mnie, że czytam ;p

    OdpowiedzUsuń