Słyszę znienawidzony przez mnie dźwięk budzika. I choć minął miesiąc, ja nadal nie mogę się do niego przyzwyczaić. Za każdym razem mam ochotę go rozwalić, aby nigdy więcej tak nie pikał. Kiedyś mi przypominał o szkole, a teraz o pracy.
Wstaję po pięciu minutach, nakładając szlafrok i kieruję się do łazienki. Staję naprzeciw lustra i lustruję wzrokiem swoje odbicie. Zmierzwione przez sen włosy, zaspane oczy i usta wykrzywione w lekkim uśmiechu. Przypominam sobie szczegóły wczorajszej nocy i od razu robię się weselsza.
Przemywam twarz wodą, aby się obudzić i kieruję się do kuchni. Otulam się szczelniej na widok blondyna w samych bokserkach. Stoi tyłem do mnie, przez co mogę podziwiać jego umięśnione plecy. Podchodzę do niego i obejmuję go w pasie, wtulając się w niego.
- Jak się spało? - odwraca się do mnie i kładzie mi ręce na biodrach.
Kładę swoje dłonie na jego torsie i sunę po nim palcami, robiąc różne wzory.
- Krótko. - odpowiadam, uśmiechając się lekko. - A tobie?
- Też. - rzuca i całuje mnie przelotnie.
Staram się jak najwięcej z tego pocałunku wyciągnąć, ale przerywa go, odwracając się z powrotem tyłem.
- Cholera. - klnie, a ja czuję smród. - Znowu spaliłem te jajka!
Śmieję się cicho, podchodząc do niego i zajmując jego miejsce.
- Zostaw to mi. - polecam mu, a on posłusznie siada i przygląda mi się. Zeskrobuję spaloną jajecznicę i robię następną. Cały czas czuję sobie jego wzrok na sobie.
- Nie uważasz, że za gorąco jest na szlafrok? - pyta ironicznie.
- Wybacz, nie miałam nic innego pod ręką, a goła nie chciałam paradować przed tobą. - odpowiadam, nie odwracając się, choć czuję, że jest tuż przy mnie. - Nie zamierzam spalić drugiej jajecznicy. - informuję go, gdy oplata mnie rękoma i składa pocałunki na mojej szyi.
- Przecież już kończysz. - zauważa.
- Nie, jeśli mnie rozpraszasz.
- To czekam. - odpuszcza, lekko się ode mnie odsuwając. Umożliwia mi dokończenie smażenia i nałożenia na talerze jedzenia. Nieśpiesznie nakładam jajka na talerz wiedząc, jak bardzo go tym zirytuję. Uśmiecham się złośliwie pod nosem tak, aby tego nie zobaczył.
Wyczuwa jednak, że to robię, bo nie zdążam umyć talerza, gdy wpija się w moje usta. Łapie mnie w pasie, a ja prawie uderzam głową o szafki od jego nacisku, ale nie przeszkadza mi to. Wieszam mu się na szyi, odwzajemniając pocałunek. Unosi mnie i usadawia na blacie, co pozwala mi opleść go nogami. Czuję, że coraz bardziej napiera na moje usta. Wiem, że oboje musimy iść na trening. Jednak komu zaszkodzi chwila słabości?
Wstaję po pięciu minutach, nakładając szlafrok i kieruję się do łazienki. Staję naprzeciw lustra i lustruję wzrokiem swoje odbicie. Zmierzwione przez sen włosy, zaspane oczy i usta wykrzywione w lekkim uśmiechu. Przypominam sobie szczegóły wczorajszej nocy i od razu robię się weselsza.
Przemywam twarz wodą, aby się obudzić i kieruję się do kuchni. Otulam się szczelniej na widok blondyna w samych bokserkach. Stoi tyłem do mnie, przez co mogę podziwiać jego umięśnione plecy. Podchodzę do niego i obejmuję go w pasie, wtulając się w niego.
- Jak się spało? - odwraca się do mnie i kładzie mi ręce na biodrach.
Kładę swoje dłonie na jego torsie i sunę po nim palcami, robiąc różne wzory.
- Krótko. - odpowiadam, uśmiechając się lekko. - A tobie?
- Też. - rzuca i całuje mnie przelotnie.
Staram się jak najwięcej z tego pocałunku wyciągnąć, ale przerywa go, odwracając się z powrotem tyłem.
- Cholera. - klnie, a ja czuję smród. - Znowu spaliłem te jajka!
Śmieję się cicho, podchodząc do niego i zajmując jego miejsce.
- Zostaw to mi. - polecam mu, a on posłusznie siada i przygląda mi się. Zeskrobuję spaloną jajecznicę i robię następną. Cały czas czuję sobie jego wzrok na sobie.
- Nie uważasz, że za gorąco jest na szlafrok? - pyta ironicznie.
- Wybacz, nie miałam nic innego pod ręką, a goła nie chciałam paradować przed tobą. - odpowiadam, nie odwracając się, choć czuję, że jest tuż przy mnie. - Nie zamierzam spalić drugiej jajecznicy. - informuję go, gdy oplata mnie rękoma i składa pocałunki na mojej szyi.
- Przecież już kończysz. - zauważa.
- Nie, jeśli mnie rozpraszasz.
- To czekam. - odpuszcza, lekko się ode mnie odsuwając. Umożliwia mi dokończenie smażenia i nałożenia na talerze jedzenia. Nieśpiesznie nakładam jajka na talerz wiedząc, jak bardzo go tym zirytuję. Uśmiecham się złośliwie pod nosem tak, aby tego nie zobaczył.
Wyczuwa jednak, że to robię, bo nie zdążam umyć talerza, gdy wpija się w moje usta. Łapie mnie w pasie, a ja prawie uderzam głową o szafki od jego nacisku, ale nie przeszkadza mi to. Wieszam mu się na szyi, odwzajemniając pocałunek. Unosi mnie i usadawia na blacie, co pozwala mi opleść go nogami. Czuję, że coraz bardziej napiera na moje usta. Wiem, że oboje musimy iść na trening. Jednak komu zaszkodzi chwila słabości?
Szkodzi nam, co rozumiem dopiero wtedy, gdy lądujemy razem na łóżku. Nie przestajemy się całować, a mój szlafrok zostaje rzucony na ziemię, tak jak jego spodenki. Znowu jest ten sam scenariusz co w nocy. I wiem, że jeśli tego nie przerwiemy, spóźniony się oboje. I na nic będą nasze wymówki o korkach. Każdy będzie wiedział, że nie przez to jesteśmy spóźnieni. Szczególnie jak przyjdziemy razem.
- Spóźnimy się. - szepcze, a blondyn całuje mnie, aby mnie rozproszyć. Jestem jednak nieugięta. - Znowu.
- No i? - odpowiada zniecierpliwiony, odrywając się ode mnie. Gdy nie widzi mojej odpowiedzi, swoje usta przenosi na moją szyję.
- Erik. - jęczę do niego, przymykając z rozkoszy oczy. Jak bardzo chciałabym zostać i znowu poczuć to, ale nie mogę. - Musimy się zbierać. - całą resztą mojej silnej woli odpycha go od siebie.
- No niech będzie. - uśmiecha się i ostatni raz mnie całuje w usta. Podnosi się z łóżka, pomagając mi wstać. Ląduję w jego ramionach całkiem naga. - To jeszcze nie koniec. - oznajmia przejeżdżając kciukiem po moich ustach. Kiwam twierdząco głową, a wtedy mnie puszcza i idziemy zjeść naszą zimną jajecznicę, trzymając się za ręce.
Na hali, jak i w drodze na nią czuję się dziwnie. Mam taką pustkę w środku, którą mam, kiedy nie jem nic od kilku godzin, a przecież jadłam niedawno. Wyglądam przez okno i widzę biegających piłkarzy, w tym Durma, ale nawet on nie sprawia, że to dziwne uczucie znika.
- Schiller, skup się! - słyszę głos trenera i wracam do rzeczywistości. Biorę do ręki piłkę i dołączam do koleżanek, które już są dalej niż ja.
Nawet skupienie się na treningu nie zabija tej pustki. Picie wody też niczego nie zmienia. Muszę z nią ćwiczyć i przypominać sobie o niej za każdym razem, gdy się ruszam. Co jest nie tak?
Mam u boku Erika, mieszkam w Dortmundzie, robię to, co kocham. Od paru miesięcy jestem szczęśliwa. Co może być złego w moim szczęściu?
Andi. To imię mnie dopada i nie chce opuścić. Andreas. Mój przyjaciel, który mnie kocha. A ja? Jestem setki kilometrów od niego.
Od tamtego wieczoru, gdy mu oznajmiłam, że to nie jego wybieram, zgasł. Nie jak żar w ognisku, powoli, ale jak płomyk, szybko. Widziałam na jego twarzy milion emocji w ciągu jednej sekundy. Ale były negatywne. Nie wiedziałam, czy mnie nienawidzi, a bałam się o to spytać. Zamiast tego uciekłam jak tchórz. Przez cały wieczór miałam ta scenę w pamięci, a potem wyrzuciłam ją z mojego umysłu. Czemu to teraz powraca do mnie?
Wiedział, że mogę go zranić. Wiedział, że mogę wybrać tylko jednego. Wiedział, że to tak się może skończyć, a pomimo to nadal czujęsię winna i mam ochotę wrócić do niego, usiąść obok niego, przytulić go i wyszeptać ciche "Wszystko będzie dobrze".
Ale jestem tu, w Dortmundzie, a Ruhpolding juz dawno powinien odejść w zapomnienie. Powinnam skupić się na teraźniejszości, wrócić do składu, wkładać jak najwięcej w drużynę, cieszyć się ze związku z Durmem, żyć chwilą.
A jednak Wellinger siedzi mi w głowie i nie chce wyjść. Przypominam sobie, jak specjalnie mnie irytował lub jak szantażował mnie. Andreas często dostawał ode mnie to, czego chciał. Nie potrafiłam się na niego często wkurzać lub po prostu nie chciałam. Pasowało mi to, że jest blisko i zawsze mogę do niego podejść. Teraz tego nie mam i nie ukrywam, że mi tego brakuje.
Mam oczywiście koleżanki z drużyny, ale wiem, że nie zastąpią mi one blondyna. Nie potrafiły mnie rozbawić jak Andi. Nie potrafiły być takie przekonywujące, gdy czegoś chciały, jak Andi. Nie były Andim.
Mam jedną przyjaciółkę, której nie widziałam od miesięcy jakby była ze mną tylko w sytuacjach kryzysowych. Dowiedziałam się, że była w Borussii Dortmund do zeszłego miesiąca, a potem przeniosła się do Monachium. Nie rozumiałam jej decyzji, jakby ode mnie uciekała. Więc czy nadal jest moja przyjaciółką?
Czuję jak dostaję piłką w głowę i zdezorientowana upadam. Znowu zatonęłam w swoich myślach i nie zauważyłam podania koleżanki. Nie jest dobrze. Andi, potrzebuję ciebie!
Po skończonym treningu i zobaczeniu niezadowolonej miny trenera, jestem wolna. Biorę torbę treningową i uciekam z ośrodka treningowego. Wysyłam smsa do Erika, że muszę coś załatwić i zamawiam taksówkę. Podaję mu adres i ruszamy.
Podróż zajmuje kwadrans, ale według mnie trwa godzinę. Czas niemiłosiernie mi się dłuży. Próbuję go zabić patrzeniem się w chmury, ale to nie pomaga.
Czuję ulgę, gdy staję nogą na trawie parku. Słyszę szelest liści wywołany delikatnymi podmuchami wiatru. Widzę bawiące się dzieci i rozmawiających na ławkach dorosłych. Sama siadam na pobliskiej ławeczce. Przypatrując się temu obrazkowi, czuję spokój.
Przypominam sobie park w Ruhpolding, do którego zawsze chodziliśmy z Wellim. Było to nasze miejsce. Poznaliśmy się tam i tam spędzaliśmy większość naszego czasu. Choć ten w Dortmundzie za bardzo nie przypominał tamtego, to sam obrazek tej sielanka przypomniał mi o nim.
- Ciemno już się robi. - zauważam, ciągle siedząc w piaskownicy.
- Bujasz. - odpowiada Andreas, machać ręką na moją uwagę. - Zresztą masz sweterek u mamy.
- Mam, ale jak pójdę stąd to mi zniszczysz zamek jak Lisie. - oznajmiam, krzyżując ręce.
- Lisie tak, ale nie tobie. - wyznaje, co zaskakuje mnie na moment. - Jej nie lubię. A ciebie tak.
Milczę przez chwilę, wpatrując się w jego błękitne tęczówki. Po chwili się szeroko uśmiecham.
- Ja w sumie też cię lubię.
Odwzajemnia mój uśmiech i łapie mnie za rękę.
- Chodź. - prosi, a ja nie odmawiam mu. Nawet nie odczuwam zimna. Jedyne, co odczuwam to ciekawość.
Andi prowadzi mnie na koniec parku, gdzie znajduje się górka, na którą wchodzimy. Widok stąd jest świetny, więc przez chwilę podziwiam widoki, a potem odwracam się do chłopaka. Nie zauważam go na początku, bo leży na ziemi. Patrzę na niego z politowaniem.
- Co ty robisz?! - pytam poirytowana. Mam na sobie żółtą sukienkę, którą mamusia kupiła mi tydzień temu.
- Leżę i wpatruję się w niebo. - odpowiada natychmiast. W pierwszej chwili mam ochotę odejść, bo to głupi pomysł, ale ostatecznie zostaję i kładę się obok niego.
- Głupi jesteś. - mówię do niego, a on się uśmiecha.
Milczymy, patrząc na z każdą minutę ciemniejsze niebo.
- Jesteśmy teraz przyjaciółmi? - pyta się mnie po dłuższej chwili. Odwracam głowę w jego kierunku i zauważam, że też mnie obserwuje.
- Chyba tak.
- A zostaniemy przyjaciółmi na zawsze? - zadaje kolejne pytanie tego wieczoru, nie spuszczając mnie z oczu.
- Tak. - odpowiadam szczerze, bo tego chcę. Czuję, że będziemy się bardzo długo przyjaźnić.
- Na paluszka? - przysuwa swoją dłoń do mojej.
Bez zastanowienia łapię jego mały palec swoim.
- Na paluszka. - przyrzekam.
Przez to wspomnienie czuję się jeszcze gorzej. Zawiodłam go. Rozczarowała małego Andiego, który chciał tylko mojej przyjaźni. A ja ją zniszczyłam. Tak bardzo chciałabym wrócić do czasów beztroskiego dzieciństwa, gdzie wszystko było takie proste.
A teraz wszystko się komplikuje, bo wcale nie wiem, czy to poczucie winy z powodu zerwanej przyjaźni czy że złego wyboru.
Zaskoczone wyborem Caroline, czy nie? Słusznie wybrała? Czekam na wasze opinie.
Jezu, to jest takie słabe, że nie warto zaglądać. A ja znowu zawaliłam. Miał być rozdział tydzień temu, ale telefon mi się zepsuł, a przez to, że nie potrafię pisać na komputerze dopiero teraz mogę napisać ten rozdział.
Gdy zobaczyłam te 16 komentarzy to aż mnie zatkało. Dosłownie. Nie zasługiwałam na to, bo dodałam tak późno rozdział. Dziękuję!
A tak na koniec to mam do was małe pytanko do wszystkich. Czy znacie jakieś dość popularne i aktywne grupy na Facebooku związane ze skokami? Jeśli nie komentujcie opowiadania, a znacie to wystarczy tylko komentarz z nazwą lub linkiem grupy.
See ya,
@mrswellinger