sobota, 16 maja 2015

Wspomnienie dziesiąte

Słysząc swoje imię, łapię go za dłoń i mocno ją ściskam. Czuję radość, trudną do opisania słowami.
- Jestem, Andi. - szepczę.
Obserwuję jak unosi powieki i zerka na mnie swoimi oczami. Czuję łzy w kącikach oczu. Tak się o niego bałam, gdy spadł z tego drzewa. Gdy leżał nieruchomo na ziemi, nie dając żadnych oznak życia, nie było niczego oprócz postaci Andreasa.
- Co się stało? - mruczy rozglądając się wokoło. Jest zdezorientowany, to widać gołym okiem.
- Spadłeś z drzewa. - oznajmiam, oczekując jego reakcji na tą wiadomość. Uśmiecha się lekko.
- Trzeba było dla mnie spuścić swoje włosy, Roszpunko.
Przysięgam, że kiedyś przyłożę Wellingerowi za komentarze nieodpowiednie do sytuacji.
- Widzę, że się lepiej czujesz.
- Chyba tylko fizycznie ucierpiałem. - szczerzy się blondyn, ignorując moje piorunujące spojrzenie.
- Nie wiadomo. - odpowiadam pewnie. - Może głowa też ci ucierpiała, Wellinger. - lekko pukam go w głowę. - Ups, chyba mózg wyparował. Tak mi przykro, Wellinger. - informuję go o jego ułomności z udawanym smutkiem.
- Przynajmniej moje IQ nie ucierpi, zadając się z taką osobą. - odparowuje Andi, wystawiając mi język. Naśladuję go, pokazując dodatkowo środkowy palec. Zakrywa usta dłońmi "zszokowany" moim gestem. Oboje po chwili się śmiejemy. On ze śmiechu, ja z ulgi.
Gdy brzuchy przestają nas boleć od śmiechu i oboje milkniemy, Andreas pyta:
- Ile już tu leżę?
Poważnieję.
- Miesiąc. - odpowiadam z powagą, ale szybko ona mija, widząc przerażenie w jego oczach. - Jeden dzień, głupku. - śmieję się, mierzwiąc ręką jego już przydługie włosy. Krzywi się, bo tego nie lubi.
- Nie żartuj ze mnie. - mówi głosem obrażonego dziecka. - To niemiłe.
- No już dobrze, Andi. Leż i odpoczywaj, dziecinko. - wstaję, aby wyjść, ale momentalnie łapie mnie za rękę. - No co? - pytam, widząc jego niemy sprzeciw. - Przeszkadzam ci podobno.
- Nic takiego nie powiedziałem. - odpowiada skoczek, po czym klepie miejsce na łóżku obok siebie.
- A to nie po ślubie, dopiero? - zadaję pytanie z rozbawieniem, ale ochoczo kładę się obok niego. Staram się nie zajmować dużo miejsca, ale im mniejszą część zajmuję, tym bardziej mnie ciągnie do siebie Welli. W końcu leżymy obok siebie, stykając się ramionami.
- Dla ciebie mogę tą zasadę złamać. - odpowiada żartem, po czym mnie obejmuje ramienien. Wyczuwam ukryty podtekst, ale nie komentuję tego. Zamiast tego kładę głowę na klatce piersiowej chłopaka.
Jest wygodnie. Nawet bardzo. Najchętniej to nie ruszałabym się stąd. Ale czy właśnie tego nie robię? Jestem cały czas przy Wellingerze. Czuwałam przy nim, tylko że na krześle. Teraz jestem tuż obok niego i rozumiem, dlaczego Andreas tak długo spał. To łóżko jest po prostu wygodne.
Spoglądam na blondyna i widzę jak ma przymknięte powieki. Nie chcę wstawać z tego łóżka, ale nie chcę też mu przeszkadzać. W końcu to on jest poszkodowany, nie ja. To on leży z gipsem w ręku i lekkim urazem kręgosłupa.
- Śpisz? - szepczę.
- Nie. - otwiera oczy i patrzy na mnie swoimi tęczówkami. Są pełne tęsknoty. Za czym? Za naszą przyjaźnią? Przecież jest ona cały czas i nie zamierzam jej kończyć. Najlepiej nigdy.
- Jeśli jest ci niewygodnie to...
- Nie idź, proszę. - przerywa mi.
- ...masz problem, bo dla mnie jest idealnie. - dokańczam, nieświadoma do końca swoich słów. Jednak po chwili stwierdzam, że to prawda. Jest perfekcyjnie, bo jest Andreas. A nie tylko ciało chłopaka. Nie liczy się w jakim jesteśmy otoczeniu, tylko to, że jest Andi. Prawie cały i zdrowy.
- To dobrze. - odpowiada, przyciągając mnie mocniej do siebie. - Bo jest mi cholernie wygodnie i dobrze. - szepcze mi do ucha i całuje w czoło. Mam ciarki na plecach na dotyk jego ust, choć sama nie wiem. Przyjacielskk pocałunek, przecież.
Leżąc na jego piersi, czuję jak miarowo oddycha. Moja głowa unosi się i opada w rytm jego oddechów. Wzrokiem obserwuje ruch w korytarzu za oknem szpitalnym. Widzę pielięgniarki z kroplówkami, pacjentami lub łóżkami. Wiem, że są one często po pacjentach, którzy trafili na salę operacyjną. Niektórzy nie wrócili stamtąd. Umarli na stole operacyjnym.
Mogę mówić o dużym szczęściu Andreasa, bo chociaż nie był pod nożem lekarzy, to mogło do tego dojść. Chyba nigdy nie zapomnę widoku z góry na ciało blondyna. Nie chcę nawet myśleć o możliwości wstrząśnięcia mózgu czy gorszych urazach kręgosłupa. Ważne, że jest przytomny i przy mnie. A ja przy nim.
Przymykam na chwilę oczy i zasypiam z powodu stresu związanego ze stanem zdrowia Wellingera. To właśnie wtedy mam ten sen.

Stoję na parkingu szkoły, rozglądając się wokoło. Mijają mnie znajomi z mojej klasy. Żegnam się z nimi, z niektórymi przez krótką chwilę rozmawiam. Widzę w oddali Andreasa grającego z przyjaciółmi w nogę i uśmiecham się. Jest oddany grze, choć nie gra tak dobrze jak Erik.
Durm nie tylko Wellingera przerasta swoimi umiejętnościami. Prawie każdego z łatwością ogrywa, robiąc niesamowite zwody z piłką. Mówi się, że jakieś kluby z Bundesligi się nim poważnie interesują, odkąd jest Mistrzem Bawarii ze swoją drużyną. Wiem, że powinnam się cieszyć i robię to, ale jednocześnie smucę, bo to oznacza tylko jedno. Wyjedzie do wielkiego miasta, a o Ruhpolding zapomni.
Więc gdy w końcu przychodzi zgrzany, ale zadowolony, ze smutkiem go witam. Zauważa to, ale  nie pyta o to. Wsiada do auta, a ja robię podobnie. Zapinam pasy, czekając, aż Erik włączy silnik, ale tak się nie dzieje. Patrzę zaskoczona na blondyna, który również się we mnie wpatruje z zaciętą miną.
- Mów, co się dzieje. - rozkazuje mi, choć tego nienawidzę. Jednak wiem, że robi to z troski.
Wzruszam ramionami, ciągle milcząc.
- Nie oszukasz mnie, Schiller. - odpowiada, unosząc lekko kąciki ust. Spuszczam wzrok na skrzynie biegów, ale wtedy Durm bierze mnie za podbródek i zmusza mnie do spojrzenia na niego. - Powiedz, proszę. - prosi mnie, a ja nie mam siły dłużej się stawiać. Zwłaszcza, gdy moja twarz jest blisko jego.
- Martwię się. - mówię zdawkowo.
- Czym?
- Że jak wyjedziesz do innego miasta, aby tam spełniać swoje marzenia, to zapomnisz.
- Niby o czym miałbym zapomnieć? - pyta z lekkim rozbawieniem. Nie brzmi to jak ironia.
- O wszystkim. - odpowiadam, wskazując wzrokiem na szkołę, bo mam ograniczone pole manewru. Nadal trzyma mnie za podbródek. - I o mnie. - dodaje szeptem, nie mając tego w planach. Czuję jak się rumienię. Głupia, głupia, głupia!
- Głuptasie. - czyli on też tak o mnie myśli. No pięknie. - Prędko o tobie nie zapomnę. Na długo zapadłaś mi w pamięć, a każdego dnia sprawiasz, że nie chcę zapomnieć. - wyznaje cicho, nie spuszczając ze mnie wzroku. Nie mogę oderwać wzroku od tych oczu. Są jak magnez. Każdego przyciągają.
I gdy rozmyślam o jego niesamowitych tęczówkach, całuje mnie. Na początku delikatnie, prosząc o pozwolenie. Udzielam mu je, oddając mu dwa razy mocniej. Odruchowo wplatam palce w jego włosy, napierając mocniej ustami na jego. Rozchylam je, a wtedy nasze języki rozpoczynają taniec narzucając swój własny rytm. Erik w tym czasie kładzie dłoń na moich plecach i zmniejsza odległość pomiędzy nami.
Nigdy się nie całowałam z nikim, ale chyba nie zauważa tego lub pomija ten szczegół. Ja sama czuję się w tym tak dobrze jakbym robiła to milion razy, a nie pierwszy. Totalnie mnie to zaskakuje, ale też cieszy. Przynajmniej pierwszy raz nie jest taki zły, jaki się zdawał.
Nagle oboje się odrywamy od siebie, słysząc trąbienie. Rozglądam się wokoło szukając winowajcy, ale nie widzę go. Dziwne.
Gdy odwracam się do Erika, jego nie ma. Zamiast niego widzę Andreasa, który się lekko uśmiecha, czyli tak jak lubię. Włosy ma w lekkim nieładzie, jakby ktoś ich dotykał. I nagle do mnie dociera, że to moje palce pozostawiły ten bałagan na jego głowie.
Jestem zdezorientowana, bo byłam pewna, że to Erik. Nawet czułam żel na jego włosach, którego nie używa Andi. Na dodatek jesteśmy w samochodzie Durma.W takim razie o co chodzi?
- Jedziemy? - pyta Welli głosem Erika i zanim wydaję dźwięk na kształt krzyku, blondyn znika.
Wszystko znika.

A ja się budzę w objęciach Wellingera, w szpitalu. Patrzę na jego spokojną twarz, którą ma podczas snu i odrobinę mój puls się stabilizuje.
To był tylko sen. Z domieszką wspomnienia, jak mogę się domyślać. Tylko dlaczego mnie tak przeraził? Czemu bije mi tak szybko serce z tego powodu? Nie wiem.
Wstaję, wyswobadzając się z objęć Andreasa. Patrzę na jego blond włosy, które są mocno potargane przez sen i się uśmiecham. Tylko Andreas wygląda tak słodko w tym nieładzie. Nagle zastygam nieruchomo. Olśnienie przychodzi z prędkością światła.
Już wiem, dlaczego ten sen mnie przeraził. Nie potrafię stwierdzić, który jest dla mnie ważniejszy. Zaraz, oboje są dla mnie ważni. Ale, któryś musi być ważniejszy. Powinien nim być Andreas, bo to on jest cały czas przy mnie, a nie tylko w wspomnieniach. Jednak Erik, który jest kilometry ode mnie również jest dla mnie ważny. Może i kłamie, ale w wspomnieniach wydaje się...dobry. Teraz też, gdyby nie ta tajemnica, którą skrywa. Tak samo jak Andi, czy moi rodzice.
Dlatego w moim śnie byli zamiennie. Niby całowałam Durma, ale też Wellingera. Nie wiem, dlaczego się nad tym zastanawiam, a raczej mój mózg. Może to skutek uboczny utraty pamięci? Nie mam pojęcia.
Jednak muszę się teraz skupić na innych rzeczach. Na zdrowiu Andreasa, ale też poznaniu prawdy i samego Durma. Jaki naprawdę jest i czy się zmienił. I czy warto poświęcać mu tyle uwagi, ile mu już poświęcam.
Gdy wychodzę z sali, napotykam Erika, który wchodzi do Andiego. Widzę jak Wellinger się już przebudził i obserwuje ruchy piłkarza. Uśmiecham się lekko, choć nie wiem na co.
Siadam na krześle w korytarzu i wysyłam wiadomość do rodziców, aby po mnie przyjechali. Potem biorę do ręki stertę ulotek i przeglądam je. W oddali słyszę głosy blondynów, bo Erik nie zamknął drzwi. Próbuję się skupić na treści reklam, ale nie interesują mnie zbytnio protezy. Dość głośna rozmowa chłopaków uniemożliwia mi chociażby skupieniu się na własnych myślach. A mam ich w głowie naprawdę dużo. Usiłuję ich ignorować, ale jest to niemożliwe. Tylko czekam, aż jakaś przechodząca pielięgniarka zwróci im uwagę.
Tak się jednak nie dzieje. Najwyraźniej nikomu nie przeszkadza to albo mają to w głębokim poważaniu. A Andreas i Erik nie pozostawiają mi wyboru. Muszę wstać i zamknąć drzwi, choć nie chce mi się wstawać.
Jednak zmuszam swoje nogi do posłuszeństwa i wstaję. Kieruję się do drzwi, a ich głosy stają się wyraźniejsze i słyszę ich rozmowę. Przystaję na chwilę, nasłuchując jaki temat wywołuje takie poruszenie u nich. Stawiam na piłkę, bo w końcu oboje są za różnymi drużynami. Jednakże się mylę, gdy stoję dłużej obok drzwi.
- Nie będę dłużej kłamać. - słyszę głos Andreasa. - Wiesz, że nie lubię tego robić.
Doprawdy, Welli?
- Obiecałeś. - przypomina mu Erik.
- Ona i tak już się domyśla. Widzę to.
- Czego? - pyta z lekką paniką Durm.
- To, że coś przed nią ukrywamy. Ja może jeszcze jakoś wytrzymam, ale jej rodzice mogą jej powiedzieć.
- Proszę.
- Dlaczego mam to robić? Zabrałeś mi, to co było dla mnie najważniejsze. A gdy znowu to mam, chcesz wyrwać mi to z rąk.
- Błagam cię. Nie może się dowiedzieć, bo mnie znienawidzi. Jak wtedy.
- Erik, nie. Musi wiedzieć. Ja jej nie okłamię już więcej.
Nie słyszę nic więcej, więc wnioskuję, że to koniec rozmowy. Szybko wracam na krzesło, ale to nie pomaga.
Moje pytanie się mnożą z każdą minutą a odpowiedzi na nich nie widzę.

Rozdział mi się w miarę podoba. Jest dłuższy, chyba lepszy i ciekawszy. No i jest więcej Andreasa, bo co to by było bez Wellingera? Zabiłybyście mnie
Co do drugiego opowiadania to chwilowo go zawieszam, ponieważ nie mam czasu na pisanie go (szkoła i jeszcze raz szkoła) a nie chcę go pisać na siłę, a potem się krzywić na jakość rozdziału. Wrócę na niego jak tylko ten skończę, a powoli zbliżamy się do końca (ale bardzo powoli).
Niektórzy się pytali o sektor na LGP więc piszę, że B1, bo spotykam się tam z koleżanką, która polecała sektor :")


PS Za jakiekolwiek błędy przepraszam i w miarę możliwości proszę o zgłaszanie ich w komentarzach ;**

11 komentarzy:

  1. Ty to umiesz mi skutecznie dzień poprawić. <3
    I wreszcie jest Andi. :) Niby za skokami nie przepadam, ale kto wie, może w końcu się to zmieni? Nie potrafię opisać słowami tego, co czuję. Jak dla mnie ten rozdział to istne mistrzostwo świata w twoim wykonaniu! Tak pięknie oddajesz uczucia bohaterów, dzięki czemu można bez trudu wczuć się w daną sytuację bez większego problemu. Jestem niesamowicie ciekawa, co takiego nasz Durm ukrywa przed główną bohaterką. Na szczęście powinnaś nam to już niedługo wyjaśnić, prawda? :) Tylko czemu tak dobre opowiadania tak szybko się kończą? :c
    Worka weny życzę! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej. Rozdział świetny :)
    Dobrze , że więcej było Andreasa. Szczerze to mam nadzieję, że Andi wyzna jej prawdę :)
    Już nie mogę się doczekać kolejnego :)
    Życzę weny i zapraszam do mnie
    http://blekit-oczu-blekit-nieba.blogspot.com/
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Melduję się ♥
    No, Andi musi być :) I chyba nic wielkiego mu nie jest, skoro żarty się go trzymają w najlepsze. Ale to dobrze, bo już myślałam, że zrobisz mu większą krzywdę. Hmm... zastanawia mnie ta końcówka i dziwna rozmowa Erika z Wellim. Co oni kombinują? A konkretniej, co ukrywa Durm? Nie podoba mi się to wszystko... Oczekuję jakichś wyjaśnień :)
    Weny i buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze,że Andiemu nie stało się nic poważnego.
    Coś mi się wydaje,że Erik musiał porządnie skrzywdzić Caroline,a teraz chce po prostu wykorzystać fakt iż ona nic nie pamięta.
    Rozdział jest cudny! ❤
    Pozdrawiam i weny życzę! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Lekko spóźniona, ale jestem!
    Rozdział genialny!
    Na szczęście Welli nie ma poważnych obrażeń, ulżyło mi. Skoro żartuje to wszystko jest w porządku :D Co do Erika... Mam mieszane uczucia. On coś zrobił Caroline i teraz chce udawać, że nic się nie wydarzyło, bo ona nie pamięta. Tak nie można, on powinien być z nią szczery a nie bawić się w kotka i myszkę. A sen Caroline... On naprawdę pokazuje, że i Erik i Andi są dla niej ważni...
    Czekam na kolejny!
    Buziaki x
    PS 1 Weź mnie nie strasz, że to już końcówka tego opowiadania, nieźle się przeraziłam jak to zobaczyłam XD
    PS 2 Zapraszam na 1 rozdział mojego nowego opowiadania :D
    http://liebe-ist-fur-alle-da-ff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaaaam! ;*
    Jestem, już jestem u Ciebie i... kolejny raz mnie zachwyciłaś, kobieto! ;*
    Ja... Chcę coś napisać, ale kompletnie nie wiem jak się za to zabrać. Oczarowałaś mnie.
    Na początku- obnażyłaś ciekawie psychikę człowieka. Sen Caroline mógł uzmysłowić nam wszystkim, że Erik i Andreas są dla niej więcej niż nawet ważni... Szkoda jedynie, że Eriś coś ukrywa. ;/
    Bo ukrywa coś na pewno. Tylko co?
    Dawaj już następny! Nie mogę się doczekać!
    Buziole. ;**

    OdpowiedzUsuń
  7. Rajuśku!
    Ale się teraz narobiło. Po pierwsze - bardzo bardzo bardzo się cieszę, że Andreas się obudził. I że Caroline przy nim była. To na pewno mocno podniosło go na duchu. No i to jego zachowanie wobec niej... przecież on ewidentnie jest w niej zakochany. Wyzdrowieje na pewno szybko, bo jak się żarty już go trzymają... jest na dobrej drodze.
    Bardzo współczuję Caro, nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić jak ona się musi z tym wszystkim czuć. Nie jest jej lekko. Z jednej strony ma kochanego Andreasa, a z drugiej tego...wwrrrr...Durma. No ale nic. Zresztą - jak widać, oni obydwoje coś ukrywają. I nie podoba mi się to.
    Dziewczyna ma mętlik w głowie. Nie zazdroszczę jej położenia (chociaż znając mnie... nie zastanawiałabym się nad niczym, wywaliłabym Durma i skoczyła na Andiego) :D:D Ale to głupia ja.
    POzdrawiam, Lilka :)
    niedorosla-milosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej, Kochana przepraszam za takie opóźnienie, Twój komentarz w zakładce "Wy" zaginął mi pomiędzy innymi i dopiero czytając Twój komentarz zorientowałam się, że faktycznie nie dodałam komentarza pod Twoim rozdziałem. Przepraszam. :(
    Rozdział bardzo mi się podoba.
    W ogóle nie wiem czy to mówiłam, ale pomysł tego opowiadania jest szalenie dobry.
    Cieszę się, że było tak dużo Andiego. ❤
    Cieszę się, że się wybudził i już z nim wszystko w porządku. Dobry humor nie opószcza go nawet na szpitalnym łożu. :) Jest takie słodki i uroczy! *.* Oboje czują się tak swobodnie w swoim towarzystwie... W swoich ramionach... :)
    A to wspomnienie... Mnie też przeraziło... Caro jest na rozdrożu. Obaj chłopcy są dla miejscami ważni, ale tak jak powiedziała, dla jednego z nich jej serduszko bije mocniej. Pytanie tylko, dla którego? Ja mam nadzieję, że jednak dla skoczka. Nie wiem dlaczego, ale jakoś wydaje mi się bardziej adekwatny. Jest otwarty, ciepły i opiekuńczy. Jest przyznać Caroline. A Erik? On jakoś nie wzbudza we mnie większego zaufania. Jest bardzo tajemniczy... A co do tajemnic... O co chodzi? O czym oni mówili? Czego Andi nie ma mówić naszej bohaterce? Mam nadzieję, że dowiemy się tego już niebawem. :*
    Czekam na kolejny rozdział! ❤
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Caroline i Andi tacy awwww <3 Końcówka mnie zaintrygowała! Co oni ukrywają?!

    OdpowiedzUsuń