piątek, 1 maja 2015

Wspomnienie ósme

Andreas prowadzi mnie z powrotem do domu. Idziemy wzdłuż chodnika, prowadzącego do budynku, ale ja myślami jestem gdzie indziej. Przed oczami mam młodszego o kilka lat Erika. Przez te kilka lat się z wyglądu nie zmienił, ale z charakteru? Trudno mi powiedzieć. Widziałam go kilka razy, gdzie zachowywał się podobnie jak w ogrodzie państwa Durmów. Nie wiem jednak, czy na prawdę taki jest czy to tylko ściema przed czymś. Tylko przed czym?
- Śpiąca królewno! - z rozmyślań wyrywa mnie głos Andiego. Mrugam kilkukrotnie powiekami, patrząc na niego ze zdziwieniem.
- No co? - pytam go i nie spoglądając na niego, wchodzę do środka.
Kieruję się do kuchni, gdzie wyciągam z szafki dwie szklanki. Spoglądam do lodówki na picie i krzyczę:
- Co chcesz?
- Picie! - odkrzykuje z salonu.
- Jakie, głupku?! - inteligencja Wellingera mnie powala.
- Może być cola!
Słuchając życzenia skoczka, nalewam mu do szklanki napój. Słyszę jak ogląda jakiś mecz, bo komentator żywo opowiada o przebiegu spotkania. Zainteresowana podchodzę bliżej i patrzę na ekran. Zawodnicy w czerwonych i żółtych strojach ganiają za piłką. Dopiero po chwili orientuję się, że to powtórka meczu Bayern - Borussia. To ten sam, który odbył się tego samego dnia, co mój wyjazd do Dortmundu, czyli dokładnie pięć dni temu.
Podaję blondynowi szklankę, nie odrywając wzroku od telewizora. Widzę jak Erik próbuję z piłką przedostać się na stronę rywala. Jest skupiony, policzki ma jak zwykle zaróżowione, a usta lekko rozchylone. Przeciwnik wybija piłkę na aut. Doskakuje do niej i szuka wzrokiem swoich kolegów. Dostrzegam jak wystawia na chwilę język, a potem się uśmiecha. Widać, że gra w piłkę sprawia mu radość.
Po chwili znowu jest przy piłce, ale tym razem rywal nie fatyguje się wybiciem na aut. Robi nieprawidłowy z przepisami wślizg w nogi blondyna. Zakrywam usta dłonią, wytrzeszczając oczy na ten faul. Durm zwija się z bólu na murawie, trzymając się za nogę, która ucierpiała w wyniki tego starcia. Szybko przybiegają do niego lekarze, a po kilku minitach wynoszą go. Za zawodnika z numerem 37 wchodzi ktoś inny, a Welli przełącza kanał.
Patrzę na skoczka z wyrzutem:
- Nie powiedziałeś mi o tym!
- To nic takiego. - odpowiada spokojnie Andreas. - Tylko trzy tygodnie przerwy.
- Aż trzy?!
- Caroline, on nie pauzuje trzy miesiące, tylko trzy tygodnie. - zaznacza Wellinger.- Każdy zawodnik musi pauzować przez kontuzje.
Milczę, analizując słowa Andiego. To wejście wyglądało naprawdę brutalnie, ale może dlatego, że nie widziałam groźniejszych. I cieszę się z tego, bo jeśli się przeraziłam tego faulu, to co dopiero innych.
Upijam łyk coli, patrząc jak chłopak bezsensownie przełącza kanały. Pomimo jego zapewnień, widzę na jego twarzy troskę, ale nie jestem pewna, czy jest ona skierowana do zawodnika Borussii.
Po kilku minutach wyłącza telewizor i idzie na górę. Podążam za nim, w międzyczasie odstawiając szklankę na pobliski stolik. Zauważam, że wchodzi do mojego pokoju i nurkuje pod łóżko. Zdziwiona obserwuję jego poczynania, siadając na obrotowym krześle. Widzę jak koszulka podwinęła się tak, że widzę kawałek jego pleców. Uśmiecham się lekko.
Po chwili wyczołgowuje się z różową rzeczą, podobną do segregatora. Kładzie swoją zdobycz i poprawia t-shirt. W tej samej chwili doskakuję do segregatora, jak mniemam i otwieram go. Dostrzegam kątem oka jak kręci głową, uśmiechając się lekko.
To, co widzę na okładce, czyli zdjęcia osób znanych mi sprawia, że to raczej nie jest segregator. Upewniam się, że to album, gdy zamiast kartek napotykam zdjęcia. Są to zdjęcia moje z Erikiem, tak jak na okładce. Z uwagą pochłaniam wzrokiem każdą fotografię. Z zaciekawieniem patrzę na daty. Są różne, ale nie różnią się bardziej niż pięcioma latami. To znaczy, że albo znamy się z Durmem tyle lat, albo dopiero od pięciu lat używamy aparatu. Ta druga opcja raczej odpada, więc zostaje pierwsza, najbardziej prawdopodobna.
Spoglądam wyczekująco na Wellingera, ale on siedzi zamyślony na krześle. Rzucam w niego poduszką, którą łapie od razu, co oznacza, że wrócił do rzeczywistości. Pokazuję głową na album, na co siada obok mnie na łóżku i sam bierze do ręki ów przedmiot.
Chcę się go zapytać skąd o tym wie, ale nie zadaję mu tego pytania. W końcu niedawno nurkował pod to łóżko. Zamiast tego milczę, czekając na wypowiedź Andiego.
- Poznaliście się jakieś pięć lat temu. - zaczyna, wahając się przez chwilę nad datą. - Jak sobie już zdążyłaś przypomnieć, było to podczas grilla u Durmów. A przynajmniej tak mi mówiłaś. - wzrusza ramionami. - W każdym razie nie rozmawialiście ze sobą za bardzo w szkole, a podczas podróży do szkoły. U mnie było na odwrót. Poznaliśmy się z Erikiem na treningu piłki nożnej. - uśmiecha się na chwilę. - A potem tak wyszło, że zbliżyliście się do sie... - gdy przerywa, ja wstrzymuję mimowolnie oddech. Nasłuchujemy wspólnie dźwięków samochodu, wjeżdżającego na podjazd. Nic takiego jednak nie słyszymy i Andreas może spokojnie kontynuować. - ...bie. Erik jest od ciebie starszy o rok, więc zaraz po napisaniu matury wyjechał do Dortmundu, bo zaproponowali mu profesjonalny kontrakt. Od tego czasu tam mieszka i czasami odwiedza rodziców. - kończy, podczas gdy przekładam strony w albumie.
Zauważam, że od zdjęcia z Andreasem, gdy stoimy przed szkołą, pokazując dwa na palcach, Wellingera jest o wiele mniej. Dwójka wydaję mi się oznaczać drugą klasę, czyli dokładnie rok, w którym przyjechał Erik.
Spoglądam na Andreasa, który z uwagą studiuje ścianę i wiem, że kłamie co do przyjaźni z Durmem. Gdyby było inaczej, nie zniknąłby nagle z tych fotografii.
- W jakim sensie się zbliżyliśmy? - pytam go, nie podnosząc wzroku znad albumu, ale nie słyszę odpowiedzi. - Andreas! - spoglądam wyczekująco.
Przenosi wzrok na mnie, ale nie widzę w jego oczach tego samego błysku co niedawno. Czuje chwilowy ból w okolicy serca, ale staram się o nim nie myśleć.
- A jak myślisz? - mówi ledwo słyszalnie. - Nie była to miłość od pierwszego wejrzenia, ale przyszła ona z czasem. A ja... - chce coś powiedzieć, ale milknie.
- A ty?
- Nieważne. - mruczy i spuszcza wzrok na podłogę.
Dotykam dłonią jego ramienia, chcąc mu pomóc. Nie reaguje na to. Mimowolnie przysuwam się do niego i kładę dłonie na jego policzkach, próbując zmusić go do spojrzenia w moją stronę. Spogląda na mnie spode łba, a ja czuję, że doświadczam... Czego? Chyba deja vu.

- Możemy pogadać? - pyta mnie z powagą na twarzy, podczas gdy śmieję się z żartu Erika. Kiwam głową, a on prowadzi mnie na ubocze.
- Co? - pytam go, krzyżując ręce na piersi.
- Mieliśmy się wczoraj spotkać. - przypomina mi. Jest poważny, a to zdarza się bardzo rzadko. - Pamiętasz?
- Pamiętam. - odpowiadam powoli, czując lekkie rumieńce na twarzy. Dlaczego? Bo zapomniałam o tym.
- I co? Wszystko w porządku?
- No nie do końca. - mówię nieśmiało. Gdy mówi takim tonen, czuję jakbym dostawała naganę od rodzica.
- Masz rację, Caroline. Nie do końca. - zgadza się ze mną. - Zamierzasz coś z tym zrobić? - milczę. - Czy nadal chcesz wystawiać swojego przyjaciela?
- Nie wystawiam cię! - wyrywam się, choć moje słowa to kłamstwo. Po raz kolejny stawiam Erika nad Andreasem. Moje rumieńce nabierają kolorów.
- Widzisz? Jeszcze kłamiesz. - wzdycha, zawieszając wzrok na czymś w oddali. - Pomyślałaś może jak się czuję, gdy czekam na ciebie jak głupek, a ty nie przychodzisz, bo jesteś z Durmem?
- On ma imię. - cedzę przez zęby. Nienawidzę, gdy mówi po nazwisku na blondyna. - A poza tym, jak nie zauważyłeś, przez ostatnie lata byłam zawsze!
- Czy ty naprawdę nie zauważasz kto jest głównym powodem? - pyta z irytacją.
- Proszę bardzo! Oświeć mnie!
- Osoba, która właśnie zagaduje Claudię i na ciebie czeka. - odwracam głowę w kierunku Durma. Rzeczywiście. Na wesoło rozmawia z największym plastikiem w szkole. Widzę jak dziewczyna się do niego przymila. To tylko zmaga moją irytację.
- Wszystko na niego zwalasz! A może to wina leży po twojej stronie? Może już nie chcę, abyś był moim przyjacielem, któremu nie pasuje mój chłopak? Nie chcę takiego przyjaciela, słyszysz? - niemal wykrzykuję to, co zbierało mi się od samego początku i od razu tego żałuję.
- Widzę, że to już na poważnie. - uśmiecha się lekko, odwraca się do mnie plecami i odchodzi ode mnie. Mój przyjaciel mnie zostawia i to przeze mnie.
Nie zastanawiając się długo biegnę za nim, bo szybko idze. Nie obchodzi mnie Erik, ani Claudia, tylko Andreas. Jedna z najważniejsza dla mnie osób. Nie mogę go stracić.
- Andreas! - mówię, zrównując się z nim. Ignoruje mnie. - Wellinger, do cholery! - krzyczę na niego, a wtedy staje. Przed ruszeniem dalej obdarza mnie jednym, krótkim spojrzeniem.

Tym samym co teraz.
Jak oparzona odrywam dłonie od jego twarzy. Patrzę przerażona na niego, a w myślach na tego z wspomnień.
Zraniłam go. Wtedy i dziś. Dziś zadałam mu ból wspomnieniami. Napewno przypomniał sobie o naszej kłótni, która z pewnością sprawiła mu ból jak mi. Najchętniej wymazałabym ją z pamięci, a najlepiej wogóle nie przypominała sobie o tym. Ale od przeszłości nie da się uciec. A nawet jeśli, to tylko chwilowo.
- Caro? - słyszę zachrypnięty głos Andreasa. Patrzę na niego z bólem i po prostu wtulam się w niego.
- Przepraszam Andi. - szepczę mu do ucha. - Za dziś i za tą kłótnię. Przepraszam.
Odsuwa mnie od siebie, trzymając za ramiona. Spogląda na mnie uważnie i oznajmia:
- Nie musisz przepraszać. - nie daje mi wejść w słowo. - Już dawno ci wybaczyłem.
- Źle się z tym czuję. - przyznaję, ponownie się do niego przytulając.
- Ja też. Byłem cholernie zazdrosny o ciebie. Nie umiałem się pogodzić, że nie jesteś już moją małą Caroline. Więc ja też cię przepraszam. - mówi, obejmując mnie ramionami.
- Oh, Andi. - śmieję się cicho. - Ty mój mały zazdrośniku.
- Najgorsze, że nadal jestem o ciebie zazdrosny. - oznajmia cicho, a ja przestaję się śmiać, bo nie wiem co to oznacza.
Nie mam jednak czasu się o to zapytać, bo słyszymy głosy moich rodziców. Oboje się zrywamy chowając wszystko pod łóżko. Otwieram na oścież okno, a Andreas pospiesznie przez nie przechodzi, wchodząc na tą samą gałąź. Z lękiem obserwuję jak przemieszcza się po niej. Serce bije mi szybko, o mało nie wyskakuje z piersi. Denerwuję się tym bardziej niż wcześniej.
Gdy Wellinger jest w połowie, widzę jak gałąź niebezpiecznie się kołysze. Nie mam jednak czasu poinformować o tym Wellingera. A nawet gdybym miała, to nic nie mógłby zrobić. Nie zmienia to faktu, że nie mam ani jednej chwili na poinformowanie chłopaka o tym fakcie, choć bym chciała. Przynajmniej czułabym, że coś zrobiłam.
Zamiast tego czuję cholerne poczucie winy, strach, przerażenie i wiele innych emocji, których nie mogę nazwać, gdy gałąź się łamie, a skoczek spada z ponad sześciu metrów na ziemię.
Czuję jak moje serce na moment zamiera.

Wróciłam z zaświatów!

No może nie z zaświatów, a z Madrytu, ale i tak tysiące kilometrów od Polski. Brak czasu spowodował na dodatek, że nie czytałam, a tymbardziej nie komentowałam waszych blogów, za co PRZEPRASZAM i obiecuję, że nadrobię te zaległości.

We wtorek chyba po raz pierwszy Erik i Andreas byli razem w jednym miejscu i od razu górą była Borussia (Erik) a nie Bayern (Andi). Więc wprowadziłam równowagę i dzisiaj więcej Andreasa, choć częściej niż w poprzednim rozdziale postać Durma. Enjoy!


PS Berlin, wir kommen!

11 komentarzy:

  1. JAK MOGŁAŚ SKOŃCZYĆ W TAKIM MOMENCIE?! Przepraszam, za to uniesienie ale...JAK?! Musisz mi obiecać, że Wellinger będzie cały i zdrowy, jak nie to cię znajdę i wytłumaczę jak ma być XDD
    Oczywiście rozdział świetny (jak zawsze), twoje opowiadanie czyta się z przyjemnością :)
    Andi jest taki kochany, widać jak zależy mu na Caro. Jednak nie podoba mi się, że nie powiedział jej o kontuzji Erika :/ Dziewczyna powinna to wiedzieć. Co do końcówki... Hmm.. Coś tak czułam, że kiedyś wspinanie się na gałąź źle się skończy...
    Czekam na wspomnienie dziewiąte!
    Buziaki xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne! ;**
    Świetne, genialne, fenomenalne! ♥ Aaaa, no kocham! ♥
    Takie to wspaniałe, że nie zdajesz sobie z tego sprawy! Wciągnęłam się jak mało kiedy!
    Kochana... Uszkodzisz mi choć ciut Welliego, to naprawdę. Ja i koleżanka powyżej, znajdziemy Cię obie! ;*
    Nie mogę się doczekać następnego! ;*
    Buziole. ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Andi!
    Matko kochana, dlaczego ty w takim momencie... ja wiem, że to taki wymyk autora, ale... nie wybaczę. Mam tylko nadzieję, że jemu nic się nie stało. Tego bym na pewno nie przeżyła.
    Caro dość brutalnie się z nim wtedy obeszła, co jak widać mocno zabolało naszego kochanego Andiego. Ja nie wiem... jak można wybrać Erika zamiast niego? Ja na pewno bym nie mogła.
    Tylko pamiętaj: nie rób mu krzywdy!
    Pozdrawiam, Lilka :)
    niedorosla-milosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem z kim skończy główna bohaterka i czy wróci do ręcznej, ale mam ogromną nadzieję, że wybierze Erika (Andiego też kocham ale Erika bardziej xd) i wróci do sportu.
    Jestem ciekawa jak bardzo poturbowany będzie Andi (mam nadzieję, że nie skończy w szpitalu z poważnymi obrażeniami).
    Kibicuję Caroline i Erikowi, czekając na kolejny rozdział <3
    Pozdrawiam! :)
    http://blame-it-on-the-night.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Z poślizgiem, ale jestem ♥
    Trochę cię tutaj nie było, ale warto opłacało się czekać, bo rozdział świetny ^^ Kochana, czy ty chcesz wysłać mnie na drugi świat w przyspieszonym tempie? :) Jak mogłaś skończyć w TAKIM momencie? O Boże... Nawet nie chcę snuć scenariuszy, ale mam nadzieję, z resztą, jak chyba wszyscy, że Andiemu nic nie będzie. Że będzie cały i zdrowy, w jednym kawałku... No i Caro wybrała Erika. Jakoś nie do końca rozumiem jej decyzję...
    Dużo weny i buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgadzam się z resztą, jak mogłaś?!? :\
    Mam nadzieję, że z Andim będzie wszystko ok, bo jeśli coś mu się stanie to znajdę Cię! :D
    Rozdział cudny (zresztą jak wszystkie) *-* Warto było tyle czekać ;)

    Z niecierpliwością czekam na następny i życzę weny ;**

    OdpowiedzUsuń
  7. W takim momencie skończyć? Nieładnie... Dawaj szybko nowy rozdział.
    Caro bardzo zraniła Andiego. Jej słowa były okropne, ale chłopak jej wybaczy i bardzo dobrze.
    Erik... Cóż polubiłam go tylko zastanawia mnie fakt czemu on jeszcze nie przyjechał i jej wszystkiego nie wyjaśnił?!
    Rozdział świetny. Ty wiesz, że kocham twoje opowiadanie.

    Pozdrawiam
    Anahi

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej.Jestem u Ciebie pierwszy raz ale na pewno nie ostatni. Piszesz świetnie. Kiedy kolejny rozdział i jak mogłaś skończyć w takim momencie? Jestem załamana ...:)
    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie
    http://blekit-oczu-blekit-nieba.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Kochana, musisz mi wybaczyć takie opóźnienie! Byłam strasznie zawalona robotą, a weekend majowy, wcale nie ułatwił mi nadrabianie zaległości. Wręcz przeciwnie.
    Niesamowity rozdział. Z każdą kolejną nowością coraz bardziej zakochuję się w tej historii i jej bohaterach.
    Trapi mnie to wspomnienie. Caro zachowała się nieodpowiednio. Kiedyś postawiła Erika ponad Andreasa, a to przecież ten drugi był jej najlepszym przyjacielem. Zrozumiała jednakże ten błąd, co bardzo mnie cieszy.
    Wydaje mi się, a właściwie jestem pewna, że Andreas czuje do Caro coś znacznie więcej niż tylko przyjaźń. Ba! Jestem o tym przekonana!
    Wykreowałaś go na tak cudownego chłopaka, jakiego chciałaby mieć każda dziewczyna.
    Bardzo spodobało mi się to połączenie. Piłka nożna + skoki = ♥ Moje dwa światy. ♥
    Czekam z niecierpliwością na kolejną nowość! :*
    Buźka! :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Mimo że nie przepadam za skokami, może inaczej kompletnie się na nich nie znam pochłaniam to opowiadanie z zawrotną jak na mnie szybkością. Przepraszam za nieobecność ale szkoła i obowiązki zabierają mi cały wolny czas.
    To jak piszesz jest dla mnie cudowne bo mogę po prostu czytać a nie denerwować się na kolejne błędy ortograficzne czy stylistyczne. I szczerze Ci za to dziękuję. Czytając Twoje opowiadanie po prostu się odprężam.
    Przyznam Ci ze moja ukochana scena jest ta na placu zabaw. Nie wiem dlaczego ale Andreas jest moją ulubioną postacią. Wydaje mi się ze Erik zrobił kiedyś coś złego, mimo ze moje odczucia po wcześniejszych rozdziałach były inne. Pewnie po następnym rozdziale znowu mi się to zmieni.
    Ciesze się ze Caro powoli sobie wszystko przypomina i mam wielką nadzieję że cała tajemnica jej przeszłości niedługo się wyjaśni.
    Życzę dużo weny i pozdrawiam serdecznie :*

    + wybacz mi wszelkie błędy, jednak niestety pisze ten komentarz na telefonie (potluczonym) przez co nie zawsze wychodzi mi to co akurat chciałam napisać. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie mam czasu na komentowanie tego jakże niesamowitego rozdziału bo skończyłaś go w takim momencie! Więc lecę dalej i nie zawracam głowy ;p

    OdpowiedzUsuń